Ponoć kiedy Pan Bóg tworzył, świat to na koniec z żebra Adama stworzył kobietę. Popatrzył na nią z prawej i z lewej strony, jeszcze raz przyjrzał się dokładnie i stwierdził: - No cóż. Ty to będziesz musiała się malować.
Może coś w tym żarcie jest, bo czasem patrzę na naprawdę ładne kobiety, którym wystarczyłoby podkreślić oczy lub usta i wyglądałyby rewelacyjnie! Nie jestem więc za całkowitą naturalnością, czyli wychodzę z łóżka i wychodzę z domu, ale za podkreśleniem swoich atutów i dbania o siebie także w sferze codziennego wyglądu. Jestem przecież kobietą :)
O makijażu
Można się zastanawiać
czy to atrybut kobiecości? Z pewnością przywilej płci, bo jeśli pielęgnacja
dotyczy wszystkich to makijaż kobiet - przynajmniej w naszej kulturze. Oczywiście można gdybać i powoływać się na najnowsze trendy modowe. Śledzę to z
przymrużeniem oka i mam nadzieję, że żaden prawdziwy facet nie da się omamić
machinie show biznesu i postępujących w tym obszarze zmian kulturowych. Nie
zniosłabym obok siebie wypacykowanego kolorem faceta. Scena i studio
telewizyjne to co innego. Muszę jednak
przyznać, że nieraz uśmiałam się patrząc na „przemalowanych” polityków w
programach publicystycznych. Tu jednak muszę przyznać, że oni sobie tej krzywdy
nie zrobili tylko makijażystki w studiu telewizyjnym.
Jak to było z moim makijażem?
Muszę przyznać, że
nigdy nie malowałam się mocno jednak zawsze interesowały mnie trendy i zawsze
coś tam na buzi miałam. Należę do pokolenia, w którym w szkole (włącznie ze
szkołą średnią) makijaż był zabroniony. Jako posiadaczka ciemnych długich rzęs
starannie wypielęgnowanych olejkiem rycynowym wielokrotnie byłam wysyłana do
toalety aby „zmyć pomalowane oczy!”. Och jak wtedy buntowała się moja
nastoletnia dusza przeciwko takiej niesprawiedliwości. Za to kiedy kończyły się
lekcje obowiązkowo szłam do obleganego w toalecie lustra aby nałożyć błyszczyk.
Jak on pachniał. Może dlatego, że zdobyty w długiej kolejce. Przypominam, że w
moich czasach towary luksusowe, a do takich należały kosmetyki „zdobywało się”.
Zapamiętałam dwa zapachy tego cuda zamkniętego w malutkim, białym, plastikowym
słoiczku: malinowy i truskawkowy.
Właściwie w tych
czasach to był cały makijaż. Na wielkie wyjścia (szkolna dyskoteka, klasowe
urodziny, randka…) stosowałam odrobinę podkładu, lekkie muśnięcie rzęs i
błyszczyk, a czasem niebieski cień na powieki. To były przecież plastikowe lata
osiemdziesiąte!
Muszę jeszcze napisać o
marynowanych buraczkach. Ilekroć się kończyły prosiłam mamę o następny słoik.
Buraczki były małe jak pomidorki koktajlowe, zrobione w zalewie octowej w małym
słoiku. Mama nie mogła się nadziwić moim smakowym upodobaniom, a ja
najzwyczajniej w świecie używałam buraczków do barwienia ust. Najczęściej przed
wyjściem z domu, wyciągałam jednego buraczka i delikatnie przeciągałam go po
ustach, a następnie zjadałam. Musiałam przy tym uważać aby "nie pokolorować”
się za mocno i nie zrobić tym samym groteskowego wyglądu.
Jak wygląda mój
makijaż?
Od zawsze rano myję
twarz wodą i jakąś pianką. Potem wklepuję serum i krem - choć krem nie zawsze,
bo to zależy od stanu nawilżenia mojej skóry. Tak samo jest z bazą pod makijaż,
raz jej używam a raz nie. Kolejnym krokiem jest pięć małych kropek na mojej
twarzy – to oczywiście podkład, który zmieniam co jakiś czas. Na powieki, ale
tylko przy rzęsach nakładam brązowy cień, potem lekko tuszuję rzęsy. Bezbarwną
szczoteczką poprawiam brwi. Czasem na łuki pod brwiami kładę jaśniejszy cień. Nie
zawsze też używam różu. Jednak zawsze omiatam twarz sypkim, niewidocznym,
białym pudrem. To jest mój number one, bez którego nie wyobrażam sobie wyjścia. Od dłuższego czasu planuję również taki puder kupić w kamieniu i nosić w torebce.Takim faworytem, którego pokochałam, jest niewidoczny a doskonale rozświetla twarz są Guerlain,
Meteorites Perles Iluminating Powder.
Jakoś bezpieczniej
czuję się „z czymś na ustach”. W pośpiechu nakładam błyszczyk, a kiedy chcę aby
kolor był dłużej na ustach to używam konturówki i niezastąpionej Max Factor, Lipfinity. Oczywiście
w mojej torebce szminka Chanel i Diora musi być i czasem używam ją kiedy stoję
w korku na światłachJ.
Kiedy muszę zamaskować cienie pod oczami używam najczęściej Helena Rubinstein
Magic Concealer 01 Light. To wszystko:) Z pewnością większą wagę przywiązuję do wieczornej pielęgnacji niż do codziennego makijażu. Nigdy jednak nie wychodzę z domu "rozczochrana" i nieumalowana przynajmniej jednym kosmetykiem.
Podkład jest z dobrym
filtrem więc chroni moją skórę przed promieniowaniem. Zdarza się, że jeśli mam
długi dzień to poprawiam usta i błyszczącą strefę „T”. Jeszcze kropla perfum i
mogę ruszać.
Wielokrotnie próbowałam
zrobić sobie mocny makijaż, jednak nie czuję się w nim dobrze. Nawet parę razy
umawiałam się w Sephorze i Douglasie na wieczorowy makijaż i choć zrobiony perfekcyjne
i markowymi kosmetykami, po wejściu do domu zazwyczaj go szybko zmywałam. Marzę
o zrobieniu perfekcyjnej czarnej kreski na powiece, bo ilekroć ją robię każde
oko wygląda inaczej.
Moi makijażowi faworyci
- pokochałam
hialuronowy mikrozastrzyk (Soraya)
- serum RevitaLift L’Oreal
- baza: Base lissante
Smoothing primer
- podkład: La Mer, Teint Idole Ultra 24 H, HD Fundation Make Up For Ever
- puder sypki HD Powder Make Up For Ever
- Helena Rubinstein Magic Concealer 01 Light
-
bezbarwna mascara do brwi: Just Clear Mascara, miss sporty
-
tusz do rzęs: najczęściej Full action Sephora
-
konturówka Chanel
- Guerlain, Meteorites Perles Iluminating Powder
- szminki: Dior, Chanel, Estée Lauder i YSL i niezastąpiona w trwałości Max Factor, Lipfinity Lip Colour
- błyszczyk Lancome
- cienie: Sephora, Kobo, Margaret
Astor
- róż Margaret Astor i rewelacyjny róż Hervana Benefit
Jakich macie makijażowych faworytów?
Z tymi pudrami to się jeszcze nie spotkałam szczerze mówiąc :)
OdpowiedzUsuńJeżeli masz ochotę to zapraszam do siebie na rozdanie :)
jaki laptopik:) ahh te pomadki ...to ja mam słabość:)
OdpowiedzUsuńTeint Idole Ultra to też mój ulubiony podkład :) od dłuższego czasu
OdpowiedzUsuńTwój makijaż jest dyskretny, ujmujący.
OdpowiedzUsuńKilka razy malowały mnie panie makijażystki... Może miałam pecha, ale nie wyglądałam dobrze...
Ciągle eksperymentuję, z wiekiem mój makijaż też się zmienia. Pozdrawiam Cię ciepło!
Moim zdaniem, nie potrzeba Tobie innego makijażu. Dzienny nie powinien być zbyt mocny. Ja pomimo bladej oprawy oczu, nie stosuje mocnych kresek ( jedynie na górnej powiece), rzęsy wytuszowane, błyszczyk, puder. Standardowo. Kolorowy puder mnie zaciekawił.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię taki delikatny makijaż bo sama taki noszę :-) Tak naprawdę to nie umiem malować oczu cieniami ( zawsze jestem niezadowolona). Na większe wyjścia czy imprezy oddaję się kosmetyczce i wtedy funduję sobie mocniejszy makijaż, zwłaszcza oczy.
OdpowiedzUsuńNie wiem czy to kosmetyki czy Twoje geny ale wyglądasz rewelacyjnie! Z moich faworytów to tusz Max Factor 2000 kalorii i podkład Loreal. Też nie przepadam za mocnym makijażem, chyba że wieczorowym i tylko mocno podkreślone oczy:-)
OdpowiedzUsuńBardzo kobiecy wpis kochana! Ile kosmetyków... i zgadzam się z Lussi wygladasz rewelacyjnie!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, miłego dnia
Ja jestem absolutnym makijazowym minimalistom - odkąd odkryłam kremy BB innych nie stosuje , zawsze miałam problem z podkładami , ze robią twarz zbyt płaską , więc BB sie idealne . Nie używam pudru , baz i korektorow , ostatnich nawet nie umiem , dwa beżowe cienie i tusz do Rzęs , plus róż na policzki . Koniec .
OdpowiedzUsuńBłyszczyk sporadycznie , szminka na większe wyjścia .
BB - magique nude L 'orel'a , Cienie - inglot
UsuńTusz Hypnose / million lashes m . Astor
Rož inglot
U mnie jeśli makijaż to naprawdę delikatny, jestem chyba jedną z nielicznych kobiet, która na co dzień nie używa bazy czy podkładu. Wystarczy mi muśnięcie pudru w kamieniu, a ostatnio lubię po prostu bambusowy. Kiedy chcę trochę się podrasować to sięgam po BB, a na ustach nie znoszę wyraźnej szminki, najchętniej błyszczyk albo wręcz pomadka pielęgnacyjna :-)
OdpowiedzUsuńech.. u mnie to ciężko! nie umiem się malować, mam dwie lewe ręce (dosłownie..!!) i mimo wielu prób nie pojęłam sztuki makijażu..
OdpowiedzUsuńDlatego niestety ja bez makijażu chadzam, ale zazdroszczę tym, którzy umieją subtelnie podkreślać swój urok :)
Mnóstwo świetnych kosmetyków:). Masz fajny komputer - chyba sobie też kupie takiego Sony;).
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPisze jeszcze raz, bo zrobilam bledy:
OdpowiedzUsuńCiekawy post!! Ja podobnie jak Ty Avo maluje usta na czerwonym swietle i podobnie nie lubie jak maluja mnie makijazystki czy kosmetyczki...Bardzo czesto maluja schematycznie, wedlug jakis dziwnie ustalonych norm, np. ze roz powinno sie nakladac tak i tak raz ze skosu innym razem z gory na dol, rozisywaly sie na ten temat rozne czasopisma i poradnikach ..i potem widac bylo na ulicach mnostwo dziewczyn i pan z komicznie pomalowanymi policzkami, dziwnie to bardzo wygladalo!! Dwa razy malowaly mnie kosmetyczki i bylam bardzo nie zadowolona!!
Kiedys tez stosowalam roze, a teraz moj roz na policzkach to palcem delikatnie musnieta pomadka, ktora akurat mam na ustach. I powiem Ci Avo, ze jak w programie telewizyjnym "Pytanie na sniadanie" pewien znany makijazysta z Hollywood mowil jak maluje gwiazdy i powiedzial, ze tez palcem, a nawet pokazywal, usmialam sie, ze robi to tak jak ja! Dokladnie... Pozdrawiam serdecznie:):)
..
OdpowiedzUsuń