środa, 21 maja 2014

Finlandia - Lahti (3)





Raczej prosto ale bardzo smacznie:)



    Jedna Europa jednak każdy kraj jest specyficzny. Ma to swoje coś niepowtarzalnego, coś co sprawia, że się chce być, poznawać, wracać albo ma się dość. Kraje skandynawskie to dla mnie całkowita nowość. Nigdy tam nie byłam i znam je tylko z książek, literatury, artykułów, badań, danych statystycznych i stron internetowych. Z tym większym zainteresowaniem jechałam do Finlandii aby skonfrontować moje wyobrażenia i wiedzę z rzeczywistością. Wiem, że cztery dni to bardzo mało, jednak jakiś obraz dają.

Wylądowałam w Helsinkach po krótkim locie (1godz. 40 min.) Żadnej odprawy, tylko trzeba odebrać bagaż. Duże lotnisko, wszyscy gdzieś pędzą, a ja udaję się w kierunku autobusów, bowiem muszę dostać się do Lahti, to prawie 100 km. Wcale nie jest tak zimno jak mnie wszyscy ostrzegali i na szczęście nie pada deszcz. Miałam wrażenie, że w Warszawie było chłodniej. Patrzę na rozkład, autobusy odjeżdżają prawie co godzinę. Jeden akurat stoi i kierowca w języku angielskim informuje, że to ten kierunek.

Kierowca (starszy pan) zabiera bagaże i osobiście (z uśmiechem) pakuje walizkę do bagażnika. Następnie kierowca chodzi po całym autobusie, sprzedaje i drukuje bilety. Można płacić również kartą. W związku z tym, że kupiłam od razu bilet powrotny nie płacę ponad 60 Euro tylko 39,99 w obydwie strony.
Kierowca czeka na odjazd, wchodzącym sprzedaje bilety. Większość starszych osób pokazuje jakieś legitymacje, myślę, że mają specjalną zniżkę, to samo dotyczy bardzo młodych ludzi. Wchodzi starszy pan, pokazuje legitymację i nie może „dogrzebać” się monety w portfelu. Nic się nie dzieje, nikt się nie denerwuje, kierowca ze stoickim spokojem czeka, uśmiecha się życzliwie, a nawet coś sympatycznego mówi. Próbuję sobie wyobrazić taką samą sytuację w Polsce…
Odjeżdżamy. Kierowca najpierw po fińsku, potem po angielsku przekazuje najważniejsze informacje, dotyczące podróży (czas, pogoda temperatura, przystanki…) Po jakimś czasie, kiedy większość przysypiała a z radia dobiegała spokojna muzyka, kierowca zaczął się posilać ciemnym chlebem (coś na kształt płaskiej ciabaty) i przegryzał wszystko pokrojoną w słupki marchewką. Aż się uśmiechnęłam do siebie widząc większość facetów w Polsce gryzących marchewkę do kanapki. Przecież nie jestem królikiem – już słyszę te protesty. Zauważyłam,  że kierowcy autobusów mijając się pozdrawiają siebie poprzez podniesienie ręki. Zauważyłam również, że podczas całej podróży kierowca nie przekroczył 100 km.

Jestem w Lahti
W Lahti czeka autobus, w którym jest już większość uczestników projektu. 10 krajów, prawdziwa wieża Babel, jednak jeden język wspólny. Zatrzymujemy się w i zwiedzamy Sibelius Centrum. Naprawdę urokliwe miejsce gdzie widać doskonałe połączenie nowego ze starym jeśli chodzi o architekturę. Jest to centrum kulturalno – kongresowe z piękną salą koncertowa na pierwszym piętrze i dużą salą bankietową na parterze. Położone nad urokliwą zatoką gdzie zacumowanych jest dość sporo jachtów. Oprowadzająca ciekawie mówi o historii, architektach, koncertach i innych ciekawostkach. Gustowne i niezwykłe wnętrza robią wrażenie (http://www.sibeliustalo.fi/sibeliustalo/historia-ja-arkkitehtuuri)

Jedziemy na kolację do Heinlammi i tak jak jest w programie o 18.00 jesteśmy na miejscu. Tam otrzymujemy afiliację, wszystkie potrzebne informacje. Profesor z uniwersytetu inicjuje kilka zabaw integracyjnych w celu poznania się i nawiązania kontaktu. Kolacja na zasadzie szwedzkiego stołu. Dwa rodzaje mięs, obowiązkowo kilka rodzajów ziemniaków i dużo, dużo warzyw. Oczywiście powitalna lampka szampana, wino białe i czerwone woda i jakieś soki. Wszyscy głodni, zmęczeni jednak uśmiechnięci i otwarci na nowe wrażenia.

Pierwsze lody przełamane

Do hotelu, a właściwie hostelu wracamy około 22.00. Hostel to duży pięciopiętrowy budynek prawie w samym centrum Lahti. Niedaleko jest skocznia i centrum sportowe. Dla mnie nowość – hostel nie ma recepcji. Dostajemy numer pokoju i kod. Kod otwiera drzwi na dole i drzwi pokoju(http://www.hotelium.com/Hotel/Omena_Hotel_Lahti.htm)

Nazwa hostel niezbyt przyjemnie mi się kojarzy, chociaż sama nigdy nie korzystałam.  Z opowieści młodych ludzi o jakości hosteli w Polsce na górę szłam naprawdę z mieszanymi uczuciami. Jak to miło być mile zaskoczoną. Standard pokoju mogę porównać do polskiego czterogwiazdkowego hotelu. Na początku wszystko ogarnęłam i z ulgą odetchnęłam, czysto, bardzo czysto! Duże dwuosobowe łóżko, a nad łóżkiem - aż się uśmiechnęłam - Śniadanie na trawie  Edouarda Maneta, i to wcale nie taki kicz, całkiem przyzwoita reprodukcja. Naprzeciwko łóżka duża plazma, z boku dwuosobowa kanapa, owalny stolik i dwa małe fotele, a obok nich barek: czajnik, kubki, chyba ze dwadzieścia kaw i herbat, cukier, mała lodówka i kuchenka mikrofalowa. Czysta łazienka z prysznicem i suszarką. Przy drzwiach wejściowych z boku dostawka dla dodatkowego gościa.
Z ciekawości zapytałam w następnym dniu o cenę, która kształtuje się w zależności od sezonu  i waha się od 60 - 80 Euro.
W takim pokoju spokojnie mogą przenocować trzy osoby, jeśli jadą turystycznie i się znają. Myśmy dostali jedynki, zresztą nie wyobrażam sobie innej sytuacji, kiedy zmęczona miałabym się „integrować” z jakąś obcą osobą. W domu i w pracy muszę być bardzo uporządkowana, a kiedy wchodzę do pokoju hotelowego to z radością ściągam buty, ubranie i niczym się nie przejmuję. Nie muszę niczego układać i uwielbiam się rozkładać ze swoimi rzeczami na dużym łóżku i nie przejmować się bałaganem, który jest tylko mój!

Musiałam doładować tablet, telefon i zaczęłam się rozglądać za kontaktami, a tu miłe zaskoczenie, na półce nad łóżkiem z każdej strony po dwa kontakty.
Długi prysznic, kilka maili, przejrzenie programu na następny dzień i ani się obejrzałam jak było po północy. Jutro śniadanie jest w greckiej restauracji od 7.00 - 8.30, a potem dzień się rozpoczyna konferencja z bardzo interesującym programem.

Zerkam jeszcze za okno. Oświetlone ulice, prawie puste i czasem przejeżdża jakiś samochód.   Lahti to stolica regionu, jednak nie ma gwaru nocnego, szumu samochodów. Senne miasto zasypia i tylko gdzieniegdzie widać jakąś przemykającą lub spacerującą postać. 


http://upload.wikimedia.org/wikipedia/pl/timeline/5e9d7178064443bda901329183fa2cbc.png


Widać państwo dobrze spełnia swoją rolę i polityka prorodzinna również jest dobra skoro jest przyrost naturalny.






Bez przepychu, normalnie, to bardzo równe społeczeństwo, któremu jest obcy podział na klasy




Bardzo swojskie klimaty






opublikowano: http://przepis-na-kobiete.pl/artykuly/1003/finlandia-lahti

cdn. :)



13 komentarzy:

  1. Dziekuej za te podroz :) czekam na ciag dalszy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetnie to wygląda :)
    Co powiesz na wspólną obserwację? :)
    http://locastrica.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Ile informacji. najbardziej byłam zaskoczona kierowcą. Niesamowita jest mentalność tych ludzi. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawa podróż,ciekawe informacje.Nie miałam dotąd okazji być w Finlandii,czekam na ciąg dalszy:))

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie moge sie oderwac od Twych opowiesci.
    Z Finlandii dotarlam do klusek slaskich(odsmazane-uwielbiam!),nadziewane???To mnie zaskoczylas.!

    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale się świetnie czytało ! Czekam na dalszą relację :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetna podróż kochana!!!! Bardzo interesujaco!!!
    ściskam
    p.s ślicznie wyglądasz:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Niezwykle ciekawa relacja, przeczytałam z przyjemnością.
    Finlandia dla mnie nieznana, ani z autopsji, ani z literatury,kuchnia też wielką niewiadomą,
    tym bardziej mnie zainteresowałaś swoimi wrażeniami.

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie znam Finlandii ale w Kopenhadze byłam, cudowna podróż....pozdrawiam...

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo ciekawy wpis! Z przyjemnością przeczytałam. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Musi być tam pięknie, wydaje się, że sporo zieleni , lasów. :) Aco do kierowców autobusów to zauważyłam, że u nas też tak robią.
    Podnoszą rękę gdy mijają się :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz i odwiedziny. Możesz również zapraszać mnie na swojego bloga (nie uważam, że jest to coś niestosownego). :)
Zapraszam Cię również do witryny obserwatorów. To jest w końcu blog więc bloguj lecz się nie blokuj :)