Raczej prosto ale bardzo smacznie:)
Jedna Europa jednak
każdy kraj jest specyficzny. Ma to swoje coś niepowtarzalnego, coś co sprawia,
że się chce być, poznawać, wracać albo ma się dość. Kraje skandynawskie to dla
mnie całkowita nowość. Nigdy tam nie byłam i znam je tylko z książek, literatury,
artykułów, badań, danych statystycznych i stron internetowych. Z tym większym
zainteresowaniem jechałam do Finlandii aby skonfrontować moje wyobrażenia i
wiedzę z rzeczywistością. Wiem, że cztery dni to bardzo mało, jednak jakiś
obraz dają.
Wylądowałam w Helsinkach
po krótkim locie (1godz. 40 min.) Żadnej odprawy, tylko trzeba odebrać bagaż. Duże
lotnisko, wszyscy gdzieś pędzą, a ja udaję się w kierunku autobusów, bowiem
muszę dostać się do Lahti, to prawie 100 km. Wcale nie jest tak zimno jak mnie
wszyscy ostrzegali i na szczęście nie pada deszcz. Miałam wrażenie, że w
Warszawie było chłodniej. Patrzę na rozkład, autobusy odjeżdżają prawie co
godzinę. Jeden akurat stoi i kierowca w języku angielskim informuje, że to ten
kierunek.
Kierowca (starszy pan) zabiera
bagaże i osobiście (z uśmiechem) pakuje walizkę do bagażnika. Następnie
kierowca chodzi po całym autobusie, sprzedaje i drukuje bilety. Można płacić
również kartą. W związku z tym, że kupiłam od razu bilet powrotny nie płacę
ponad 60 Euro tylko 39,99 w obydwie strony.
Kierowca czeka na odjazd,
wchodzącym sprzedaje bilety. Większość starszych osób pokazuje jakieś
legitymacje, myślę, że mają specjalną zniżkę, to samo dotyczy bardzo młodych
ludzi. Wchodzi starszy pan, pokazuje legitymację i nie może „dogrzebać” się
monety w portfelu. Nic się nie dzieje, nikt się nie denerwuje, kierowca ze
stoickim spokojem czeka, uśmiecha się życzliwie, a nawet coś sympatycznego mówi.
Próbuję sobie wyobrazić taką samą sytuację w Polsce…
Odjeżdżamy. Kierowca
najpierw po fińsku, potem po angielsku przekazuje najważniejsze informacje,
dotyczące podróży (czas, pogoda temperatura, przystanki…) Po jakimś czasie,
kiedy większość przysypiała a z radia dobiegała spokojna muzyka, kierowca
zaczął się posilać ciemnym chlebem (coś na kształt płaskiej ciabaty) i
przegryzał wszystko pokrojoną w słupki marchewką. Aż się uśmiechnęłam do siebie
widząc większość facetów w Polsce gryzących marchewkę do kanapki. Przecież nie
jestem królikiem – już słyszę te protesty. Zauważyłam, że kierowcy autobusów mijając się pozdrawiają
siebie poprzez podniesienie ręki. Zauważyłam również, że podczas całej podróży
kierowca nie przekroczył 100 km.
Jestem
w Lahti
W Lahti czeka autobus, w którym jest już większość
uczestników projektu. 10 krajów, prawdziwa wieża Babel, jednak jeden język
wspólny. Zatrzymujemy się w i zwiedzamy Sibelius
Centrum. Naprawdę urokliwe miejsce gdzie widać doskonałe połączenie nowego
ze starym jeśli chodzi o architekturę. Jest to centrum kulturalno – kongresowe z
piękną salą koncertowa na pierwszym piętrze i dużą salą bankietową na parterze.
Położone nad urokliwą zatoką gdzie zacumowanych jest dość sporo jachtów. Oprowadzająca
ciekawie mówi o historii, architektach, koncertach i innych ciekawostkach.
Gustowne i niezwykłe wnętrza robią wrażenie (http://www.sibeliustalo.fi/sibeliustalo/historia-ja-arkkitehtuuri)
Jedziemy na kolację do
Heinlammi i tak jak jest w programie o 18.00 jesteśmy na miejscu. Tam
otrzymujemy afiliację, wszystkie potrzebne informacje. Profesor z uniwersytetu
inicjuje kilka zabaw integracyjnych w celu poznania się i nawiązania kontaktu.
Kolacja na zasadzie szwedzkiego stołu. Dwa rodzaje mięs, obowiązkowo kilka
rodzajów ziemniaków i dużo, dużo warzyw. Oczywiście powitalna lampka szampana,
wino białe i czerwone woda i jakieś soki. Wszyscy głodni, zmęczeni jednak
uśmiechnięci i otwarci na nowe wrażenia.
Pierwsze lody
przełamane
Do hotelu, a właściwie
hostelu wracamy około 22.00. Hostel to duży pięciopiętrowy budynek prawie w
samym centrum Lahti. Niedaleko jest skocznia i centrum sportowe. Dla mnie
nowość – hostel nie ma recepcji. Dostajemy numer pokoju i kod. Kod otwiera
drzwi na dole i drzwi pokoju(http://www.hotelium.com/Hotel/Omena_Hotel_Lahti.htm)
Nazwa hostel niezbyt
przyjemnie mi się kojarzy, chociaż sama nigdy nie korzystałam. Z opowieści młodych ludzi o jakości hosteli w
Polsce na górę szłam naprawdę z mieszanymi uczuciami. Jak to miło być mile
zaskoczoną. Standard pokoju mogę porównać do polskiego czterogwiazdkowego
hotelu. Na początku wszystko ogarnęłam i z ulgą odetchnęłam, czysto, bardzo
czysto! Duże dwuosobowe łóżko, a nad łóżkiem - aż się uśmiechnęłam - Śniadanie na trawie Edouarda Maneta, i to wcale nie taki kicz,
całkiem przyzwoita reprodukcja. Naprzeciwko łóżka duża plazma, z boku
dwuosobowa kanapa, owalny stolik i dwa małe fotele, a obok nich barek: czajnik,
kubki, chyba ze dwadzieścia kaw i herbat, cukier, mała lodówka i kuchenka
mikrofalowa. Czysta łazienka z prysznicem i suszarką. Przy drzwiach wejściowych
z boku dostawka dla dodatkowego gościa.
Z ciekawości zapytałam
w następnym dniu o cenę, która kształtuje się w zależności od sezonu i waha się od 60 - 80 Euro.
W takim pokoju
spokojnie mogą przenocować trzy osoby, jeśli jadą turystycznie i się znają.
Myśmy dostali jedynki, zresztą nie wyobrażam sobie innej sytuacji, kiedy
zmęczona miałabym się „integrować” z jakąś obcą osobą. W domu i w pracy muszę
być bardzo uporządkowana, a kiedy wchodzę do pokoju hotelowego to z radością
ściągam buty, ubranie i niczym się nie przejmuję. Nie muszę niczego układać i
uwielbiam się rozkładać ze swoimi rzeczami na dużym łóżku i nie przejmować się
bałaganem, który jest tylko mój!
Musiałam doładować
tablet, telefon i zaczęłam się rozglądać za kontaktami, a tu miłe zaskoczenie,
na półce nad łóżkiem z każdej strony po dwa kontakty.
Długi prysznic, kilka
maili, przejrzenie programu na następny dzień i ani się obejrzałam jak było po
północy. Jutro śniadanie jest w greckiej restauracji od 7.00 - 8.30, a potem dzień
się rozpoczyna konferencja z bardzo interesującym programem.
Zerkam jeszcze za okno.
Oświetlone ulice, prawie puste i czasem przejeżdża jakiś samochód. Lahti to stolica regionu, jednak nie ma gwaru
nocnego, szumu samochodów. Senne miasto zasypia i tylko gdzieniegdzie widać
jakąś przemykającą lub spacerującą postać.
Widać państwo dobrze spełnia swoją rolę i polityka prorodzinna również jest dobra skoro jest przyrost naturalny.
Bez przepychu, normalnie, to bardzo równe społeczeństwo, któremu jest obcy podział na klasy
Bardzo swojskie klimaty
opublikowano: http://przepis-na-kobiete.pl/artykuly/1003/finlandia-lahti
cdn. :)
Dziekuej za te podroz :) czekam na ciag dalszy :)
OdpowiedzUsuńŚwietnie to wygląda :)
OdpowiedzUsuńCo powiesz na wspólną obserwację? :)
http://locastrica.blogspot.com/
:) pozdrawiam
UsuńIle informacji. najbardziej byłam zaskoczona kierowcą. Niesamowita jest mentalność tych ludzi. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCiekawa podróż,ciekawe informacje.Nie miałam dotąd okazji być w Finlandii,czekam na ciąg dalszy:))
OdpowiedzUsuńNie moge sie oderwac od Twych opowiesci.
OdpowiedzUsuńZ Finlandii dotarlam do klusek slaskich(odsmazane-uwielbiam!),nadziewane???To mnie zaskoczylas.!
Pozdrawiam:)
Ale się świetnie czytało ! Czekam na dalszą relację :)
OdpowiedzUsuńŚwietna podróż kochana!!!! Bardzo interesujaco!!!
OdpowiedzUsuńściskam
p.s ślicznie wyglądasz:)
Niezwykle ciekawa relacja, przeczytałam z przyjemnością.
OdpowiedzUsuńFinlandia dla mnie nieznana, ani z autopsji, ani z literatury,kuchnia też wielką niewiadomą,
tym bardziej mnie zainteresowałaś swoimi wrażeniami.
Nie znam Finlandii ale w Kopenhadze byłam, cudowna podróż....pozdrawiam...
OdpowiedzUsuńpodróż rewelacyjna :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy wpis! Z przyjemnością przeczytałam. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńMusi być tam pięknie, wydaje się, że sporo zieleni , lasów. :) Aco do kierowców autobusów to zauważyłam, że u nas też tak robią.
OdpowiedzUsuńPodnoszą rękę gdy mijają się :)