Początek listopada to dla
mnie nostalgia, tęsknota, zadumanie, smutek często retrospekcja... Obowiązki
zawodowe i rodzinne nie pozwalają mi jednak długo trwać w takim nastoju. Zawsze
ratuje mnie aktywność fizyczna. Często się śmieję i powtarzam, że gdyby nie
moja determinacja co do biegania i innej aktywności to pewnie już bym jeździła
na wózku inwalidzkim, albo była dość korpulentną starszą panią z laską.
Dlatego
też dziewczyny, będę jak mantrę powtarzać nie dajcie się. Łóżko jest przyjacielem młodości
a wrogiem starości. Nawet
kiedy boli, strzyka, kusi koc i dobra książka pofikajcie trochę nogami i
rękami. Mózg się dotleni, serce zacznie bić szybciej i spojrzycie na wszystko z
szerszej perspektywy. Ręczę, że po dotlenieniu organizmu noc uznacie za jedną z
bardziej udanych a poranek nabierze nowych, jaśniejszych barw.
W
mojej szafie muszę dokonać korekty i zakupić trochę zimowego sprzętu "do
biegania". W listopadzie mój strój był bardziej spacerowy niż sportowy
ale co tam... najważniejsze, że cel został zrealizowany. Często wychodziłam z domu z
wyrzutami sumienia, że nie mam czasu, jednak skutecznie pomagał mi mąż przełamać
mój syndrom "obwiniania siebie" i matki polki. Rzeczywiście, świat się nie zawalił
(Nobla i tak nie dostanę), a ja po każdym wypadzie czuję się jak
dziewczyna Bonda (ha,ha - jak Monica
Bellucci w Spectre - szkoda,
że troszkę nie rozbudowali jej roli).
Tak więc miksując listopad na sportowo, pokazuję kilka zdjęć z wypadów nad Odrę, ze spotkania tete a tete z łabędziami, z lasem jesiennym i już zimowym. Były i inne wydarzenia, do których zaliczam udany wyjazd do Bratysławy, nowe smaki w uroczych restauracjach i kino - oczywiście z Bondem! Cóż… (choć moja asertywność jest mniejsza niż zero), to wiem doskonale, że to my jesteśmy kreatorami własnego życia, a drugi raz go nie powtórzymy.
Listopadowy mix - kreatywnie
Byłam na spotkaniu z Ewą Minge
Katowice robią wrażenie
Jak tam wasz listopad?