Życzę Wam zdrowych i
radosnych Świąt Bożego Narodzenia.
Dla Was krótka opowiastka świąteczna we wspomnieniach starszego pokolenia.
Dla Was krótka opowiastka świąteczna we wspomnieniach starszego pokolenia.
Jak to downij w wilijo bywało
Jeśli zapytamy
starszych ludzi o jedno z najpiękniejszych świąt, czyli Boże Narodzenie,
najczęściej kręcą głowami i mówią:
- Kochane dzieci, downij to było wszystko inakszy niż tera.
-
A jak było? -
pytają dzieci
Zazwyczaj wtedy dziadek
lub babcia, czy też jak kto woli starzik lub
starka, popadają w zadumę i zaczyna się opowieść: Jak to w ich domu wilijo downij wyglądała, jeszcze przed pierwszą wojną światową.
Z dawnej tradycji,
która zwłaszcza w śląskich domach jest pielęgnowana i przekazywana z pokolenia
na pokolenie,przetrwało naprawdę wiele. Ludziom żyło się kiedyś biednie, jednak
na święta Bożego Narodzenia rodzice
starali się gospodarować tak, aby było „na bogato”. Wczesnym rankiem tato szedł
do lasu po choinkę. Kiedy dzieci wstały choinka już stała w izbie, jej zapach
przepełniał cały dom, a dzieci skakały z radości. Każdy w tym dniu starał się wstać
wcześnie i zrobić coś dobrego i pożytecznego. Starsi ludzie bowiem mówili: Jako
wilijo, taki cały rok bydzie.
Zwłaszcza dzieci starały się być grzeczne jak
anioły, żeby starszych nie zdenerwować i
przypadkiem nie oberwać. Panowało
bowiem przekonanie, że komu dostało się w wigilię to już tak będzie przez cały
rok. Dzieci w każdym domu było dużo, pięcioro, sześcioro a nawet więcej. Rano
posyłano któreś z nich zemleć mak na makówki. Nie każdy miał w domu taki
młynek. Zazwyczaj szło się do piekarza albo do jakieś bogatszego gospodarza.
Mama krzątała się po
kuchni od rana. Jak już zamoczyła piernik na moczka to brała się robienie
makówek. W tych makówkach
nie było żadnych rodzynek, migdałów,
fig czy daktyli, jak to się robi teraz. Był mak, bułki, cukier, czasem trochę
miodu i mleko często rozcieńczone z wodą. Swoistym rytuałem było przyrządzanie moczki .
Do tej pory w każdym rejonie śląska ma ona nieco odmienny smak i recepturę. Moczkę z mojego regionu znano już przed
pierwszą wojną i należała ona do najsmaczniejszych, co jest charakterystyczne do
dziś.. Oprócz specjalnego piernika nazywanego piernikiem do ryb, dodaje się do niej bakalie, kompot agrestowy i
suszone owoce. Cała reszta była tajemnicą każdej gospodyni, która starała się,
aby jej moczka była jedyna,
niepowtarzalna i najlepsza ze wszystkich.
Kiedy to już było
zrobione dzieci zabierały się za ubieranie choinki. Wyciągały robione z krepy
ozdoby i pozłotkę, którą z czekolad zbierało się cały rok. Służyła ona
najczęściej do owijania orzechów. W niektórych domach wieszało się na choinkę
specjalnie upieczone ciastka. Na choince musiały też wisieć jabłka, czerwone i
tak wypucowane, że błyszczały. Najlepsze były te malutkie nazywane rajskimi. Na
czubku choinki tata zawieszał gwiozda z
pozłotki, którą dzieci robiły jeszcze przed świętami.
Im bliżej było wieczora
tym w kuchni piękniej pachniało. Najbardziej wtedy kiedy mama zaczynała piec
ryby. Musiały to być karpie. W biedniejszych domach była tylko jedna ryba, ale
i tak wszystkim starczyło, choćby było dziesięć ludzi na wigilii. W tym dniu
bowiem nikt się z nikim nie kłócił i każdy starał się być dla każdego bardzo dobry.
Pod wieczór nakrywało się
stołu. Najpierw kładło się sianko pod obrus na pamiątkę, że Pan Jezus urodził się
na sianie. Pod talerz kładło się pieniądz po to, aby go nie brakowało przez
cały rok. Na białym obrusie rozkładało się
talerze. Musiało być zawsze o jedno nakrycie więcej. Mówiono, że to dla zbłąkanego
gościa gdyby się zjawił. Wierzono również, że dusze bliskich zmarłych zasiadają
w ten niezwykły wieczór do stołu. Każdy z domowników musiał mieć przy sobie
jakąś świętą rzecz: różaniec, modlitewnik, obrazek święty. Kiedy zaczynało się ściemniać,
dzieci wyglądały pierwszej gwiazdki, bo dopiero wtedy można było zasiąść do
stołu. Wszystkie potrawy musiały być na stole
albo „w zasięgu ręki”, bowiem od wigilijnej wieczerzy nikt nie mógł
wstać. Panowało przekonanie, że może go spotkać coś złego lub może nawet nie
doczekać następnych świąt.
Wigilijną wieczerzę rozpoczynało
się od pokropienia wodą święconą, żeby złe duchy cały rok omijały dom. Potem
była modlitwa i dzielenie się opłatkiem. Wszyscy życzyli sobie aby za rok znów
się spotkać przy rodzinnym stole. Następnie ojciec lub najstarszy syn zaczynał
czytać ewangelię św. Łukasza o narodzeniu Jezusa. Dopiero potem można było zacząć
jeść potrawy. Według zwyczaju miało ich być
dwanaście: Zupa z głów rybich na wywarze z warzyw, ziemniaki, karp smażony,
kapusta z fasolą i grzybami, ryż na mleku z cynamonem, śledzie rolmopsy,
śledzie opiekane, makówki, moczka,, kompot z suszu, musiały też być upieczone w
kształcie kłosów pszenne podpłomyki, chleb i sól, a w niektórych domach masło i
miód. Każdy mógł się najeść do syta. Na koniec
była bardzo wzruszająca chwila. Mama brała jabłko i obierając mówiła:
Jakby
się dzieci kiedy trefiło wom w życiu, żeby was nocą powodziło i ni moglibyście znoś drogi
do dom, abo byście we świecie byli i byście się stracili i źle wom było, to sie
przypomnijcie żeśmy tu wszyscy przy stole siedzieli i dzielili się tym
jabłkiem. Wtedy światełko znajdziecie co was opamięto i przykludzi do dom.
Na koniec zawsze była
modlitwa. Potem dopiero dzieci mogły zajrzeć pod choinkę. Prezenty były
skromne, ale to i tak było dużo jak na te czasy. Często były to cukierki - szkloki,
szmaciana lalka, skarpety, sweter na drutach.
Następnie gospodarz
zabierał jedzenie i szedł nakarmić zwierzęta w chlewie. Dzieci nadsłuchiwały
czy zaczną mówić ludzkim głosem. Jak w domu była panna na wydaniu to wychodziła
na dwór i słuchała, z której strony pies zaszczeka, to z tej strony miał przyjść
narzeczony. Niektóre młode dziewczęta zamiatały izbę i po wieczerzy śmieci
wynosiły w fartuchu na drogę krzyżową. Tam je wysypywały, przystawiały ucho do
ziemi i nadsłuchiwały szmerów typowych dla różnych zawodów. Z tego wnioskowały
kim będzie przyszły mąż. Po wigilii dziewczęta pomagały mamie zmywać, a
potem wszyscy zasiadali do kolędowania.
Tak się siedziało kolędowało i rozprawiało
aż do pasterki. Młodsze dzieci szły spać, a starsze z rodzicami szły na
pasterkę. Święta Bożego Narodzenia zawsze gromadziły i godziły rodzinę i tak
chyba zostało do dziś.
Takie niebo dzisiaj u mnie było
Podzielcie się zwyczajami z Waszego regionu.
U mnie dzisiaj niebo zasnute ciężkimi chmurami, szansy na przejaśnienie nie widać, za to słota gwarantowana! Ja spędzałam dzieciństwo w lubelskim i u nas było bardzo podobnie, tylko nie było moczki, do tej pory nie wiem o co w niej chodzi... za to był kisiel gryczany z olejem rzepakowym - prawdziwe obrzydlistwo, którego raz tylko z ciekawości spróbowałam i na tym się skończyło. Rytuał z jabłkiem wart podejrzenia :-) Mam wrażenie, że kiedyś bardziej pielęgnowano tradycję, a teraz coraz więcej ludzi robi już tak jak chce.
OdpowiedzUsuńWesołych Świąt!
Avo droga, życzę Tobie i Twoim bliskich cudownych, zdrowych, radosnych Świąt. Piękne zwyczaje opisałaś...
OdpowiedzUsuńJa też opiszę, ale nie dzisiaj, by mnóstwo jeszcze rzeczy do zrobienia a kondycja słaba...
Pozdrawiam ciepło!
Wszystkiego najlepszego, milosci ,radosci i zdrowia z okazji Swiat Bozego Narodzenia, swiat spedzonych w rozdinie i z przyjaciolmipozdrawiam cieplo
OdpowiedzUsuńMagicznych i rodzinnych Swiat,buziaki.
OdpowiedzUsuńkochana, cudownych, pełnych magii, miłości, zdrowia i spokoju Świat Bożego Narodzenia!
OdpowiedzUsuńściskam mocno
Wspomnienia zawsze są piękne :-)
OdpowiedzUsuńPięknych i pogodnych Świat życzę :-)
Cudownych i rodzinnych Świąt, w bajkowej atmosferze i cudownym humorze:-) buziaki
OdpowiedzUsuńSpokojnych i Zdrowych! :)
OdpowiedzUsuńPiękna opowieść! Zdrowych i radosnych Świąt!
OdpowiedzUsuńZ racji, że jestem ze Śląska to tradycje wciąż trwają w moim domu i zapewne trwać będą.
OdpowiedzUsuńŻyczę Świąt Bożego Narodzenia w rodzinnym gronie, wyjątkowej radosnej atmosferze i przede wszytskim zdrowia, szczęścia i samych powodów do radości w 2015 roku.
W tej pięknej, świątecznej porze
OdpowiedzUsuńżyczę co tylko me serce wyrazić może,
zdrowia bo najważniejsze,
szczęścia bo najpotrzebniejsze,
miłości bo najpiękniejsza,
radości bo najweselsza,
pięknych marzeń bo bez nich nudno
i wielkich celów bo bez z nich żyć trudno.
Wesołych Świąt!
Wesołych Świąt i dużo radości w nadchodzącym Nowym Roku ;)
OdpowiedzUsuńWesołych Świąt ! :)
OdpowiedzUsuńSpokojnych Świąt w gronie rodzinnym :)
OdpowiedzUsuńRadosnych i pięknych Świąt Avo :)
OdpowiedzUsuńAvo, życzę wspaniałych świąt w rodzinnej atmosferze, radości, uśmiechu i smacznych potraw na stole :)
OdpowiedzUsuńMiło się czytało Twoją opowieść , pełną ciekawych szczegółów. Radosnych Świat !
OdpowiedzUsuńW św. Szczepana zamiataliśmy izbę, bo w B. N. nie wolno było i zebrane śmieci biegliśmy palić jeszcze było ciemno. Na wale naszej rzeczki, na wprost każdego domu płonęło takie ognisko, duże, bo dorzucało się słomy...
OdpowiedzUsuńMiłego świętowania poświątecznego :) . Fajny tekst :) . Pozdrawiam serdecznie - Margot
OdpowiedzUsuń