Po przeczytaniu, a właściwie wymęczeniu 50 twarzy Greya (ciężko dobrnąć do końca), chciałam napisać
recenzję. Było to dość dawno bo Grey wpadł w moje ręce zaraz po ukazaniu się
książki. Odpuściłam jednak. W końcu ironicznie stwierdziłam, że każde pokolenie musi mieć
swoją Wisłocką, choć to zupełnie inny rodzaj literatury. Z tym to jednak nie do
końca tak, bo jeśli moje pokolenie mogło całkiem nieźle wyedukować się w
sprawach seksu na Wisłockiej, to przy tej książce istnieje duże
niebezpieczeństwo dla małolatów, które z pewnością po nią sięgną. Zwłaszcza dla
młodych, niedoświadczonych dziewczyn, które otrzymają komunikaty na temat życia
seksualnego, dalekiego od rzeczywistości. Jak chociażby opisana w książce
utrata dziewictwa witana wielokrotnym orgazmem przez bohaterkę. Czasem mam wrażenie,
że w książce są dwie bohaterki, jedna to naiwna Ana, a druga to jej „wewnętrzna
bogini”, która podczas seksu najczęściej rozpada się na milion kawałków.
A Grey? Bezduszny milioner, nieskazitelny macho, a może wewnętrznie
zagubiony chłopiec? Z pewnością jednak, pociągający, nietuzinkowy facet. I to facet, który po pierwszym spotkaniu zapamiętał, że Anastasia lubi Twinings English
Breakfast. Pomyśleć, że my kobiety łapiemy się na takie drobiazgi.
Wielokrotnie zastanawiałam się na czym polega fenomen książki. Banalna
fabuła, prosty język, wręcz kuriozalny. Książce daleko jest do literatury
wysokich lotów i tak naprawdę nie da się jednoznacznie określić czy to
romansidło czy literatura erotyczna. Nawet krytycy zastanawiają się nad
przyczyną fenomenu prozy E. L. James. Książka jednak nieźle namieszała na rynku
wydawniczym i mamy całą falę „greyopodobnej” literatury.
Fenomen Greya trwa, a życie seksualne milionów kobiet ponoć dzięki książce rozkwitło
na nowo. Nie widzę nic złego w przeczytaniu tak słabej literatury, jeśli jednak
podejdzie się do niej z dystansem, a potem zanim sięgnie się po kolejną część, to przeczyta się np. Ulissesa.
O książce napisano wiele… Teraz czas na recenzje filmowe. Premiera przecież była a w kinach
ustawiają się kolejki za biletami. Za jakiś czas z dużą dozą dystansu też
pewnie się wybiorę.
Zapraszam na śniadanie (zwłaszcza robione we dwoje), a właściwie na pierwszą część śniadania jak u Greya. Niby nic niezwykłego. Tradycyjne śniadanie, naleśniki, syrop klonowy … ono jednak jest u Greya, gdzie nawet szafki kuchenne nie mają uchwytów tylko trzeba je delikatnie dotknąć…
Leniwa sobota i walentynki to chwile, kiedy nie trzeba się spieszyć i kiedy
poranny prysznic może trwać bardzo długo…
Inspirowane Greyem śniadanie z Twinings English Breakfast oczywiście i dozą dystansu, omlet i
jajecznica z bekonem będą jutro.
***
„Decyduję się na naleśniki, syrop klonowy i jajecznicę na bekonie.
Christian próbuje ukryć uśmiech, wracając do swojego omletu z samych
białek. Jedzenie jest przepyszne.
– Herbaty? – pyta.
– Poproszę.
Podaje mi mały dzbanek z gorącą wodą, a na spodeczku leży saszetka herbaty Twinings English Breakfast. O rany, pamięta, jaką herbatę lubię”.
– Herbaty? – pyta.
– Poproszę.
Podaje mi mały dzbanek z gorącą wodą, a na spodeczku leży saszetka herbaty Twinings English Breakfast. O rany, pamięta, jaką herbatę lubię”.
E. L. James, 50 twarzy Greya, Katowice 2012, s. 90
***
Amerykańskie pancakes
Składniki:
- 1 szklanka mąki
- ½ szklanki jogurtu
- ½ szklanki mleka
- 1 jajko
- 3 łyżki cukru trzcinowego
- łyżka oleju
- 1 łyżeczka sody
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia
- szczypta soli
Jak zrobić naleśniki?
- zmiksuj wszystkie składniki na gładką masę
- rozgrzej na patelni odrobinę oleju i wlej niewielką ilość ciasta
- smaż z każdej na złoto
- polej syropem klonowym
Prawda, że piękny wstęp do miłego poranka?
Och, jak fantastycznie przeniosłam się w inny świat. O tej porze? Każda jest dobra.
OdpowiedzUsuńŚniadanie do... łóżka. Fajnie by było. Ale wystarczy że takie smaczne, jakie proponujesz przygotować we dwoje i zjeść przy stole i rozmarzyć się..... :)
Zawsze tak poetycznie piszesz Krysiu, dziękuję.
UsuńO rany jakie lokowanie produktu nachalne ;););)
OdpowiedzUsuńO jejku moja herbata......masakra. Podziwiam cie ,ze przemęczyłaś te "literaturę" ...ja moze nie na Wisłockiej a na Starowiczu ;) wychowana ;);)
Ale śnadanie przypadło by do gustu mojemu mr Grey ;);)
Starowicz też był, trochę później :)
UsuńTakim śniadaniem bym nie pogardziła-wygląda obłędnie a z książką miałam podobny problem, mimo, że nie jestem z pokolenia Wisłockiej:-)
OdpowiedzUsuńIdealne te pancakes!
OdpowiedzUsuńJedna z nielicznych książek, której nie przeczytałam do końca, a mam zasadę, że nawet jak nudna, to kończę. Tego "dzieła" się nie da czytać, nie rozumiem kompletnie jej fenomenu! A Twinning pokochała kilka lat temu podczas pobytu w Uk :)
OdpowiedzUsuńTytuł bardzo zachęcający,a pancakes rzeczywiscie idealne :D
OdpowiedzUsuńnie planuję ani czytać ani oglądać, ale śniadanie mi się podoba:)
OdpowiedzUsuńale się głodna zrobiłam :-)
OdpowiedzUsuńpięknie wyglądają :) dzisiaj się do kina wybieram :p
OdpowiedzUsuńto kiedy mogę wpaść na śniadanko? :)
OdpowiedzUsuńMałgosiu - ty w każdej chwili!!!
UsuńTo ja razem za Małgosią się wpraszam. :)
UsuńW wielu kwestiach się z Tobą zgodzę:) Jednak Mnie w tej książce podoba sie to, ze sie w sobie zakochują, choć Christian przyznaje się do tego dopiero w drugie części. Podoba mi sie to, ze Christian robi dla niej wszystko, dba o nią i wskoczyłby za Aną w ogień... Na film się wybieram. obaczymy jakie będa recenzje:)
OdpowiedzUsuńAle to śniadanko w wersji Grey wygląda obłędnie kochana!
Pięknego weekendu
To, że robi dla niej wszystko to się każdej podoba - a rzeczywistość? Ale po to są książki i filmy.
Usuńczytałam dwie części, ale trzeciej już chyba nie dam rady.... ta książka jest nudna, bohaterka naiwna, a język rzeczywiście mało wyszukany.. twoje danie jednak wygląda mistrzowsko:)
OdpowiedzUsuńOoo w Irlandii we wtorek jest pancake's tuesday, więc może zaryzykuję i zrobię z Twojego przepisu (próbowałam już kiedyś robić i nie wyszły). Co do książki, przyznam, że lekki język sprawił iż połknęłam wszystkie 3 części, ale zgodzę się, że nie jest to literatura wysokich lotów i nie ma się co zachwycać (chociaż przyznam, że w celach odmóżdżenia oglądałam nawet Warsaw Shore- można się pośmiać :D), raz się czyta coś lepszego, innym razem szmiry :D Na filmie dzisiaj byłam, podeszłam z dystansem (tak wiem, jest dzień premiery, ale jutro wyjeżdżam, a chciałyśmy spędzić trochę czasu z przyjaciółką), dupy nie urwał (tak jak się spodziewałam), ale muszę przyznać, że ktoś odwalił KAWAŁ dobrej roboty z muzyką. Muzyka w tym filmie jest po prostu dopracowana w najmniejszym szczególe (tylko jeden kawałek dziwnie nie pasował), no i zdjęcia są całkiem nieźle zrobione. Poza tym trochę się pośmiałyśmy, oczywiście w tych momentach kiedy wszystkie gimnazjalistki wpatrywały się z milczeniem w ekran :D
OdpowiedzUsuńSłyszałam, że muzyka urzeka.
UsuńKsiążka była mi wielokrotnie polecana, nie dałam się jednak skusić, nie moje klimaty, nie lubię romansideł ;)
OdpowiedzUsuńZa to na Twoje śniadanie bym się skusiła bez chwili namysłu ;)
Pyszne śniadanko, ja podobnie robię tylko nazywam to racuszkami i nie dodaję sody. Książki jeszcze nie czytałam...pozdrawiam..
OdpowiedzUsuńTeż czytałam całą trylogie :)
OdpowiedzUsuń