Moja majówka - pierwsze stwierdzenie - była za krótka.
Było więc u mnie aktywnie, sportowo, rodzinnie i nastrojowo. Tak uściślając to oczywiście aktywności fizycznej nie odpuściłam, ale był też pierwszy w tym roku rodzinny grill, rozmowy pośród śmiechu i gaworzenia dzieci. Była randka z mężem, kino i restauracja, a że bardzo lubię poznawać nowe miejsca poszliśmy do restauracji Trattoria Castello. Właśnie o niej chciałam napisać parę słów.
Trattoria Castello - restauracja na obrzeżach Gliwic, mieści się w bardzo klimatycznym budynku, który był prawdopodobnie spichlerzem. Już sam budynek robi wrażenie, ciekawa bryła ze starej cegły, porośnięta pnącym bluszczem, który już o tej porze roku pięknie się zielenił. Restauracja posiada dwa piętra utrzymane w stylowym klimacie starego młyna. Choć wnętrza są dość ciemnie to pięknie rozjaśnione pastelowymi obrusami i świeżymi kwiatami na stole.
Restauracja może poszczycić się prostą, włoską kuchnią z dość ciekawym menu, które nie jest obszerne i zarzucone tysiącem dań, ale przemyślane i gustownie dobrane w jedną spójną całość - takie lubię. Bardzo dobra kuchnia i mogę stwierdzić, że kucharz to nie niedzielny kuchcik z wiejskiego wesela, ale wytrawna mistrzowska ręka.
Danie są ładnie podane, na gorących talerzach i porcje nie są olbrzymich gabarytów - to też bardzo lubię w restauracjach. Mogą narzekać co jedynie żarłoki.
Chociaż w menu serwują homara i ostrygi, ja skusiłam się na raczej tradycyjne dania włoskie, bowiem chciałam ocenić kunszt kuchni.
Obsługa miła i sympatyczna choć widać było, że kelnerki są trochę "zagonione", bowiem w dolnej części restauracji było przyjęcie weselne.
W restauracji jest również kącik do zabawy dla dzieci.
Zamówiona zupa toskańska była pachnąca i aromatyczna, tak samo jak Crema di aglio z odrobiną delikatnie smażonego czosnku i malutkim grzaneczki, którą zamówił mąż. Co do grzanek nie do końca byłam przekonana. Choć były delikatne to wyglądały mi na "gotowce". Zamówiłam ravioli con salmone e zuccine. Ciasto na ravioli oceniłabym 4,5/5 (robię bardziej delikatne i przeźroczyste), natomiast farsz z cukinii i łososia był rewelacyjny. Bardzo dobra była również dorada z aromatycznym rozmarynem i pesto, pieczona w piecu opalanym drewnem. Soczyste, dobrze doprawione mięso.
Właśnie tym piecem szczyci się restauracja i pizzą w niej wypiekaną. Może warto się wybrać kolejny raz?
Minusem restauracji jest jedna toaleta, która zlokalizowana jest na parterze. Jest czysta, przestronna, zadbana i pachnąca, ale tylko jedna na całą restaurację, ze wspólnym wejściem do męskiej i damskiej. Myślę, że na to wpływ miały jednak stare rozwiązania architektoniczne.
Wprawdzie różowy obrazek nad toaletą z głupawym napisem wyrzuciłabym do kosza i konieczne dodałabym pojemnik na papierowe serwetki, które leżały na przewijaku.
Bardzo brakowało mi informacji o samym budynku, jego chociaż krótkiej historii, a nie miałam serca pytać kelnerki, która ze względu na gości weselnych była bardzo zapracowana.
Miejsce godne polecenia, ze świetną kuchnią, miłą obsługą, ciekawym menu i klimatycznym wnętrzem.
Moja ocena (drobne szczegóły do dopracowania): 4,85/5,00
Polecam :) http://www.trattoriacastello.pl/
Lubicie takie klimatyczne miejsca?
Po zdjęciach widać, że klimat cudowny. Patrząc na zdjęcia ślinka aż cieknie...Uwielbiam takie stare mury porośnięte bluszczem...Pozazdrościć takiej randki! Pozdrowienia :-)
OdpowiedzUsuńno wygląda niesamowicie! :)
OdpowiedzUsuńFajne miejsce, może kiedyś odwiedzę :)
OdpowiedzUsuńlubię takie miejsca...ja niestety majówkę spędziłam w domu z chorym synkiem :(
OdpowiedzUsuńbardzo lubię takie miejsca w takich właśnie nastrojowych budynkach! a jak jeszcze piszesz, że kuchnia ok, to już w ogóle:)
OdpowiedzUsuńFajne te miejsce, lubię kiedy jest klimat :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie miejsca z duszą... to niesamowite!
OdpowiedzUsuńudanego i słonecznego tygodnia!
Ale to wszystko smacznie wygląda :) a miejsce wydaje się ciekawe
OdpowiedzUsuńPo tytule wpisu i nazwie restauracji oraz jej wyglądzie..... wniosłam, że majówka była gdzieś we Włoszech ;)))
OdpowiedzUsuń...koło Gliwic...? Nie znałam tego miejsca.... Fajnie wygląda z zewnątrz i jedzonko niczego sobie :) przy okazji chętnie tam wpadnę :)
Świetne zdjęcia ;)
OdpowiedzUsuńPorcelainDesire
Nigdy tam nie byłam, ale wyglada spoko :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
fit-healthylife.blogspot.com
Zawsze wszystko co dobre, szybko się kończy :):)
OdpowiedzUsuńMyślałam, że wybrałaś się do Włoch a tymczasem byłaś tuz obok mnie. Nie znam tego miejsca, muszę odnaleźć. Wygląda pięknie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko :):):)
Piękne urokliwe miejsce. Zachęciłaś mnie. Do Gliwic mam "rzut beretem". Buziaki!
OdpowiedzUsuń