W sobotę przeniosłam się w przeszłość. W przeszłość sprzed trzydziestu pięciu lat. Tak, aż się nie chce wierzyć, tyle upłynęło od matury. Tyle czasu nie widziałam się z Gabrysią. Ostatnie spotkanie to był bal maturalny, a potem każda poszła w swoją stronę. I choć Gabi była jedną z bliższych mi koleżanek to zobaczyłyśmy się dopiero po trzydziestu pięciu latach. Tak się złożyło, że nie była na żadnym naszym spotkaniu rocznikowym, a ostatnio robimy je co pięć lat.
Najzwyczajniej w świecie popłakałam się. Wspomnienia to jednak bezcenne skarby, idą z nami przez całe życie i dobrze jest kiedy wywołują uśmiech na twarzy, a tak było w sobotę.
Były jeszcze trzy koleżanki, jednak z Jolą, Bożeną i Ewą widziałam się częściej.
***
Chciałam się jakoś szczególnie przygotować na to spotkanie jednak musiałam się skupić na dość prostych daniach, bowiem w sobotę musiałam "wpaść" do pracy. Byłam więc naprawdę na wysokich obrotach. Na nasze spotkanie zrobiłam deser z musu wiśniowego z białym winem, przełożony jogurtowym musem z owocami, z dodatkiem musu z mango.
Na kolację były polędwiczki z kurczaka faszerowane szpinakiem, owijane szynką parmeńską, zapieczone na jabłkach z dodatkiem ziół. Drugim daniem była polędwica wieprzowa faszerowana gruszkami nashi, morelami i odrobiną świeżych ziół, zapiekana z gruszkami nashi i ziołami. Dodatkami były pieczone bataty, pure z groszku i marchewki oraz mix zielonej sałaty (roszponka i rukola) z dodatkiem pomidorów koktajlowych i mozzarelli, z sosem winegret.
Była też Pavlova z owocami i kawa. Winem zajął się mój mąż. To już pewnie wiecie, że jesteśmy klasową parą, więc "z przydziału" uczestniczył w naszym babskim spotkaniu.
To zdjęcia kiedy wszystko przygotowałam przed pracą, po upieczeniu już nie zdążyłam zrobić zdjęć, a przy stole najzwyczajniej w świecie nie wypadało, a poza tym były ważniejsze sprawy niż dokumentacja menu, które jest tylko dodatkiem do całości...
Teraźniejszość przeplatana przeszłością, radość i wzruszenia. Wredni nauczyciele i ci, których wspomina się z łezką w oku. Miłości, wycieczki, wygłupy i nauka. Ona była ważnym elementem naszej codzienności. Musieliśmy nieźle wkuwać aby przebrnąć każdy kolejny semestr i zdać maturę. Choć każda wspominała po swojemu to i tak wszystko połączyło się w jedną wspaniałą całość. To w końcu rocznik '61 i matura '80.
Dzisiaj mogę powiedzieć, że silne z nas kobiety, z mocnymi korzeniami, starą maturą, która naprawdę dawała solidne podstawy wiedzy.
Muszę dodać, że z Gabi byłyśmy tymi dziewczynami, które zawsze podążały za modą, nowinkami kosmetycznymi i tym co było na topie. W burych czasach komuny radziłyśmy sobie całkiem nieźle. Oprócz kultowych czasopism kombinowanych na różne sposoby, często zaglądałyśmy do Pewexu, żeby chociaż popatrzeć.
Każda z nas miała w kieszeni kultowy, pachnący błyszczyk w okrągłym plastikowym pudełeczku, a większość kosmetyków zdobywałyśmy w długich kolejach. Zapach Masumi był zapachem pożądania i przyprawiał o zawrót głowy. Yardley to też była wtedy wyższa półka i choć nie mogłyśmy się malować, to i tak każda z nas miała go w swojej kosmetyczce. Nie mogę pominąć kultowych jeansów, oryginalnych z Pewexu za 20 $. Ach było tych wspomnień...
Dostałam śliczne kwiaty i mnóstwo wzruszeń... które będą ze mną szły przez kolejne lata...
W czerwcu mamy spotkanie rocznikowe, które wraz z wiekiem nabiera coraz większego sentymentu. Jednak takie mniejsze, kameralne są niepowtarzalne...
Klasa IV c, matura'80
Dziękuję dziewczyny, jesteście kochane i cudne.
Jestem dumna i szczęśliwa, że mam takie wspaniałe koleżanki i myślę, że właśnie ta przeszłość i wiara w przyszłość będzie bodźcem do częstych spotkań.
Życie to chwile i to od nas zależy czy będziemy się do nich uśmiechać, wspominać z łezką w oku, czy też mieć żal w oczach oglądając się za siebie, dlatego żyj z całych sił i popełniaj błędy. Na nich się właśnie uczysz życia, poznajesz ludzi dla których warto skoczyć w ogień i kształtujesz siebie...
Wiem moje drogie blogerki, że większość z was nie ma tyle lat co ja mam po maturze. Lubię was jednak bardzo, jesteście dla mnie dużą inspiracją i dziękuję, że jesteście.
Jak ja zazdroszczę takiego spotkania, musiało być cudownie móc się spotkać :)
OdpowiedzUsuńPavlova z owocami wygląda przepysznie!
Takie spotkania to przeogromna dawka emocji! Przezyłam niedawno cos podobnego :)
OdpowiedzUsuńWspaniała podróż w czasie a Ty wyglądasz ciągle jak maturzystka!
OdpowiedzUsuńKochana, piękny post, wspaniałe zdjęcia... wierzę, ze musiało być to bardzo miłe spotkanie:)
OdpowiedzUsuńI ja dziękuję Tobie, bo ty również jesteś dla mnie inspiracją :)
ściskam serdecznie
Wspaniale spotkanie po latach, az milo na Was popatrzec, a dania, ktore przygotowals tez z pewnoscia kolezanki beda wsponinac jeszcze dlugo, bo wygladaja na bardzo pyszne !!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
Spotkania w takim gronie są bardzo cenne, bo oczyszczają duszę. Dzięki nim nabiera si ę wiatru w żagle.
OdpowiedzUsuńAvo, pięknie przygotowałaś się na to spotkanie. Fantastycznie wyglądacie. Miło popatrzeć :)
CUdowne wspomnienia, takie spotkania po latach są niesamowite!
OdpowiedzUsuńkochana, nie wyglądasz na 35 lat po maturze! co najwyżej 20 ;))) fantastycznie się prezentujesz!!! takie spotkanie są baaardzo przyjemne, wszystko wraca i czujemy się tak młodo :)
OdpowiedzUsuńhttp://lamodalena.blogspot.com/
Wspaniałe spotkanie :) I jak zwykle pyszności na stole!
OdpowiedzUsuńPyszne wniosku. Jego fotografie, bardzo ładne.
OdpowiedzUsuńJa na razie marzę o świętym spokoju...
OdpowiedzUsuńPyszne zdjęcia...
ja też jeszcze zdawałam za czasów starej matury i rzeczywiście, to była i jest kolosalna róznica!
OdpowiedzUsuńmenu wspaniałe, fajne spotkanie!
Ale te dania smakowicie wyglądają! Mniami :)!
OdpowiedzUsuńSuper spotkanie, fajnie tak po latach spotkać się z kimś dla nas bliskim :) A dania wyglądają smakowicie :)
OdpowiedzUsuńCudowne spotkanie,bardzo miłe są takie chwile:)) Czas tak szybko ucieka,a takie momenty bezcenne;)) Kochana,Ty jak zawsze piękna,dania smakowite,a piosenkę uwielbiam:))
OdpowiedzUsuńLubię takie spotkania :) No i jakie pyszności przygotowałaś. Super!
OdpowiedzUsuńTakie spotkania po latach to wielka przyjemność, ja miałam z moją klasą pierwsze w 2002 roku po 29 latach.
OdpowiedzUsuńTeraz mąż organizuje swoje, będzie w czerwcu, sprawa dość trudna, bo rozjechali się po całej Polsce i nie tylko.
Pozdrawiam Ava...
Ten deser wygląda wybornie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
http://fit-healthylife.blogspot.com/
....I ja tam byłam,miód i wino piłam...a tak naprawdę to jadłam te pyszności i jako uczestniczka spotkania koleżance Avie wpisuję !szósteczka! do dzienniczka za poziom sztuki kulinarnej.A za zorganizowanie spotkania(nie pierwszy zresztą raz)wielkie dzięki temu klasowemu małżeństwu!...może następnym razem spotkamy się u mnie czyli u Bożeny?Pozdrówka:-))
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci, jesteś super!
UsuńWiesiu, gratuluję takiego talentu kulinarnego, aż ślinka cieknie.
OdpowiedzUsuń