U mnie dzisiaj leniwa niedziela. Bez pośpiechu i z kawą w łóżku. Uwielbiam zanurzyć się rano w kołdrę i smakować kawę z mlekiem i jeszcze coś poczytać. Myślałam, że już przestawiają czas na letni ale to nastąpi za tydzień. Jestem typową sową i to mnie wręcz przeraża. Nienawidzę takiego sterowania ludzkim organizmem. Nie na wszystko jednak w życiu mamy wpływ.
Dobrze jednak, że tak wiele może zależeć od nas. Czasem zbieg okoliczności, czasem nagła sytuacja i nasze życie wywraca się do góry nogami. Przypadki się zdarzają jednak mimo to warto wziąć życie w swoje ręce bo nikt inny tego nie zrobi. Czasem jest tak, że trzeba się odważyć na wiele i podjąć wyzwanie albo wszystko rozpocząć od nowa. Warto planować i wyznaczać sobie cele metodą małych kroków bo procentuje w dłuższym horyzoncie czasowym. Kiedy pozbieramy małe cele do życiowego koszyka to okaże się, że dysponujemy całkiem niezłym kapitałem, który można zainwestować dalej. Jeśli ten koszyk jest prawie pusty to zazwyczaj dotykają nas coraz większe frustracje i rozgoryczenie.
Jeśli nawet wam się wydaje, że nic niezwykłego was już nie czeka to nigdy w to nie wierzcie. Tylko od was zależy kolejny dzień, kolejny uśmiech, lub kolejna łza na policzku.
U mnie dzisiaj na śniadanie jajka po wiedeńsku nazywane też jajkami w koszulkach. Wyczarowuje się je w kilka chwil i nie trzeba obierać skorupek. Zawsze się sprawdzają i dają na długo uczucie sytości. Sposoby ich przygotowania są różne, ja przedstawiam jeden z ulubionych.
Nawiązując
do tego dnia muszę dodać, że jajka w koszulce to nic innego jak jajka gotowane
bez skorupek z jedną zasadą – żółtko powinno pozostać płynne. Czasem też jajka nazywane
są poszetowymi od francuskiego słowa pocher co znaczy gotować powoli.
Przedstawiając
najpopularniejsze wersje tego dania
należy wymienić:
- jajko po wiedeńsku, gotowane
najczęściej w szklance w kąpieli wodnej z dodatkiem pieprzu i masła
- jajko po francusku, wbijane do wrzątku z dodatkiem octu
- jajko Benedict, jajko w koszulce podawane na grzance z
chleba, często z plasterkiem wędzonej szynki i dodatkiem sosu holenderskiego i
czegoś zielonego.
Ja swoje nazwałam po
wiedeńsku choć nie jest gotowane w szklance, ale z pieprzem i solą, a żółtko
rozpływa się w oczach i na podniebieniu.
***
Składniki:
- jaja (w zależności od liczby osób)
- woda
- ocet winny
- sól i pieprz do smaku
Jak zrobić jajka?
- zagotuj wodę
- dodaj ocet winny (robię to "na oko"), do niecałego litra wody dodaję 2-3 łyżki
- wbij jajko do miseczki
- delikatnie dodaj do wrzątku
- gotuj około 2 min.
- wyjmij sitkiem lub łyżką cedzakową i delikatnie przepłucz wodą
- posól i popieprz
- podaj z grzankami opieczonymi w tosterze
- rewelacyjnie smakują z sosem holenderskim ale to dodatkowe kalorie, a przecież stuka wiosna wszędzie
Totalny luz w ubiorze i czas na zaległą prasę. Mój ulubiony "Twój Styl" rozrasta się powoli do rozmiarów Vogue'a. Już się pojawił numer kwietniowy, który kusi modowymi trendami i kartami rabatowymi. W tym sezonie u mnie z pewnością pojawi się biel, nieśmiertelne beże, jakaś niebieskość, a kwiaty i etno będę podziwiała u koleżanek i blogerek.
Biel i prosty krój to klasyka, która nie przemija, jednak mini jest już poza mną.
Życzę wam miłej i aktywnej niedzieli i nabrania sił witalnych i mentalnych na cały nadchodzący tydzień. U mnie zapowiada się bardzo pracowity.
Przyznam szczerze, że nie lubię tak przyrządzonych jajek. Miłej niedzieli Avo:)
OdpowiedzUsuńIdealnie :) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNiestety mam uraz do tak wylewających się jajek :(
OdpowiedzUsuń... bo na świecie byłoby nudno gdyby wszyscy mieli jednakowe smaki i gusta, dziękuję za odwiedziny.
UsuńOsobiście uwielbiam jajka po wiedeńsku! Świetny post!
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy post:
http://alanja.blogspot.com/2015/03/naszyjnik-i-kolczyki-z-otiencom.html
Lubię w sobotę i niedzielę pić kawę w łóżku. Tak właśnie mamy prawie zawsze. Jest fajnie, bo nie trzeba się spieszyć, nie ma TV, komputera tylko my i kawa. Jest czas na rozmowę, podsumowanie tygodnia. A potem śniadanie... mogą być nawet tak przygotowane jajka. Zresztą śniadania w te dni zawsze przygotowuje mój M. Bardzo to lubię :)
OdpowiedzUsuńtakie śniadania to ja uwielbiam <3
OdpowiedzUsuńAle super śniadanko, jeszcze nigdy nie jadłam takich jajek :-)
OdpowiedzUsuńU nas tez dziś były jaja na śniadanie,tylko nadziewane:))
OdpowiedzUsuńZa każdym razem jak widzę jajko w koszulce to obiecuję sobie, że też wreszcie takie zrobię - i zawsze kończy się na obietnicach:( A Twoje wygląda idealnie!
OdpowiedzUsuńOoo już wiem co mój chłopak mi ugotuje na śniadanie jak tylko przylecę do Dublina :D
OdpowiedzUsuńPysznie...uwielbiam maczać chrupiącą skórkę od chleba w takim rozpływającym się żółtku:-)
OdpowiedzUsuńTeż nie lubię zmiany czasu, szczególnie tego wiosennego :) No cóż, muszę się przyzwyczaić :) Śniadanko pyszne. A Ty jak zawsze wyglądasz pięknie :)
OdpowiedzUsuńSmaka narobiłaś, na szczęście jestem już po śniadaniu ha!ha!
OdpowiedzUsuńTeż nie lubię zmiany czasu, lubię natomiast czasami takie leniwe niedziele przy ulubionych gazetkach.
Pozdrawiam Ava, miłego tygodnia...
Przepysznie wygląda Twoje śniadanko!
OdpowiedzUsuńA tą zmianę czasu akurat lubię:)
wiosennie pozdrawiam
so u poached it in water...i wondered why the eggs looked so white...will give it a try...nice Sunday breakfast though !!! :)
OdpowiedzUsuń