Tablica pamiątkowa znajdująca się przy wejściu do Muzeum w Puszczykowie
3. Lata 1914 - 1919
„… Mnie los wyznaczył strażować w oddali,
Kędy się klinem orne pole wdarło w
głąb lasu.
Ogni nie było, nie było potrzeba,
Bo ogień wielki świecił z krańców
nieba.”
A.
Fiedler
Chmury nad Europą gromadziły się od lat, dlatego też konflikt
wojenny nadchodził jak nieunikniona katastrofa i wzbudzał przerażenie.
W 1914 r. Arkady znalazł się w armii niemieckiej, na kwaterze
w Ardenach. Gospodarz, u którego nocował, gdy dowiedział się, że jest Polakiem
pozwolił mu nawet przebywać w gościnnym pokoju. Dlatego też wieczorami mógł
Arkady spokojnie zasiadać do tego co go pociągało od dzieciństwa – do pisania.
Tam właśnie, z dala od rodzinnych stron powstaję kolejne części jego pierwszej
powieści Preria. W pisaniu znajduje ucieczkę od twardego żołnierskiego
życia. Tam tez podkochuje się w córce gospodarza, Odette, którą „umieszcza” na
kartach swojej książki. Choć intencje miał dobre, to jednak początki zawsze
bywają trudne. Bowiem kiedy Arkady wraca do rodzinnego Poznania i książka
zostaje przedstawiona gronu przyjaciół ojca, spotyka się z prawdziwą kpiną.
Złośliwi nawet wymyślili krótka rymowankę:
„Nie pisz Arkady
bo nie dasz rady.”[1]
Ojciec nie chcąc burzyć pisarskich zapędów syna, wydaje część
powieści w swoim zakładzie poligraficznym. Budzi to oczywiste wzruszenie syna,
a także jest bodźcem do dalszych marzeń literackich.
W 1915 r. dzięki staraniom przyjaciół zostaje Arkady wysłany
na kurs sanitarny do Poznania. Po jego ukończeniu pracuje jako sanitariusz w
pociągu przy transporcie rannych. Wraz z grupą kolegów tworzą zgraną paczkę,
dlatego tez udaje im się uniknąć wysłania na front. W miarę możliwości stara
się również pomagać rodakom. „Gdy przewoziliśmy żołnierzy Polaków, starałem się
ulokować ich jak najgłębiej w Rzeszy, z dala od frontu.”[2] Jako żołnierz –
sanitariusz podejmuje Arkady zaoczne studia polonistyczne nad powieścią polską
drugiej połowy XIX w., na wydziale filozoficznym Uniwersytetu Berlińskiego. W
taki sposób żołnierze – studenci mogli się kształcić podczas wojny. Dla
Arkadego była to nie tylko kontynuacja marzeń i rozwój zainteresowań ale
odskocznia i przeciwwaga do tego, co działo się wokoło. Okropieństwa wojny
przerosły bowiem najśmielsze wyobrażenia.
Z wypożyczalni w Poznaniu zamówił cały stos książek i w
wolnym czasie od służy pilnie je studiował. Z dala od domu zawsze był jednak
myślami z matką i ojcem. Wojna nie oszczędziła drukarni ojca, która w tym
czasie bardzo podupadła. Zamówień było mało, wobec czego ojciec nie był w
stanie uiścić wszystkich rat za urządzenia drukarskie, które zostały zabrane
przez fabryki w Lipsku. Antoniemu Fiedlerowi zostały stare przyrządy i aparaty.
Do tego wszystkiego doszły jeszcze kłopoty ze zdrowiem. Arkady będąc na froncie
bardzo przeżywał to co działo się w domu, a najbardziej niepokoił się o ojca.
Od czasu napisania Prerii nie sięgnął po pióro. Robi to na froncie, z bólu,
niemocy i rozpaczy. Przeczuwając, że może zdarzyć się najgorsze, pisze do ojca
list – elegię, którego jednak nigdy nie wysłał:
„Ojcze, nie odchodź ode
mnie,
nie zostawiaj mnie
samego,
potrzebuję ciebie!
Tato, mieliśmy naszą
rzekę
i były wspólne dęby,
łąki i starorzecza.
Razem radośnie
patrzeliśmy na świat,
a ty uczyłeś mnie
wyobraźni
i razem marzyliśmy o
Amazonce.
Tato, nie odchodź ode
mnie,
dopóki nie spłacę ci
długu,
jaki u ciebie na życie
zaciągnąłem,
a spłacę ci, gdy
zmężnieję.
Nie zostawiaj mnie
samego!”[3]
Na szczęście ojciec wrócił jednak do zdrowia, a jego zakład
choć bardzo uszczuplony, prosperował w dalszym ciągu. Wprawdzie do pomocy
Zatrudniał już tylko jednego ucznia a większość obowiązków spadała na niego.
Nawet w tych ciężkich czasach dom Fiedlerów stał zawsze otworem dla przyjaciół
i rodziny. Zamieszkały tam dwie kuzynki Arkadego wraz ze swoimi małymi
córeczkami, bowiem ich mężowie również znaleźli się na froncie. Jedna z nich,
Zosia Nawrocka we wspomnieniach opisała dom Fiedlerów tak: „Brama była otwarta
cała noc i goście mogli Przychodzić kiedy chcieli… Wieczorami było często
rojno, wśród gości oczywiście sami przyjaciele, i ci z cyganerii. Maciej
Wierzbiński, Kazimierz Grus, Sonnewendt, Redaktor Żniński, architekt Kazio
Ruciński itd… Tak wspominam serdecznie ten dom, który był dla nas, Luci, mnie i
naszych córeczek, prawdziwa przystanią...”[4]
W 1917 r. powstaje w Poznaniu dwutygodnik „Zdrój”,[5] czasopismo poświęcone sztuce i kulturze umysłowej, a zwłaszcza
programowo związane z polskim ekspresjonizmem. Czasopismo skupiało starszych i
młodszych pisarzy z całego kraju: Poznania, Warszawy, Krakowa, Lwowa.
Współpracowało nie tylko z literatami ale także z malarzami i grafikami. Właśnie
na łamach poznańskiego „Zdroju” w 1917 r. ukazuje się cykl poematów prozą Czerwone
światło ogniska. Stanisław Przybyszewski w listach do Jerzego Hulewicza
na temat młodzieńczej twórczości
Fiedlera pisze następująco: „Rzeczy Fiedlera są istotnie bardzo piękne (…)
Drukuj pan bez namysłu.”[6]Tam też w 1920 r. zostało opublikowane
najwybitniejsze osiągnięcie polskiego ekspresjonizmu Hymny Wittlina.[7]
J. Ratajczak, autor książki, Gdy Warta wpadała do Ukajali, na
temat poematów Czerwone światło ogniska, wyraża następującą opinię: „Dostrzegałem
w nim udaną parabolę sytuacji rewolucyjnej tamtych lat, bezwiedne odczucie
podszytych ogniem czasów, czego wyrazem było owo młode zbuntowane wezwanie „Roznieć
ognisko, towarzyszu!”, po co zwlekasz, wszak jest to „ostatnie konającego dnia
westchnienie” i tam gdzie mroki „pełzały leniwe, teraz światło skrzesiło nowe światy…
Zaiste, dziwnych cudów dokonał ogień!”[8]
Arkady Fiedler stopniowo dojrzewa do pisarstwa, próbuje
szukać i kształtować własny styl, w którym zawsze będzie przeważał emocjonalny
stosunek do przyrody – widoczna będzie jego pasja wędrowca – podróżnika i choć
będzie to proza, to zawsze gdzieś tam doszukać się będzie można mgiełki poezji.
Dom Fiedlerów to nie tylko miejsce kulturalnych spotkań i
towarzyska sielanka, ale także miejsce, gdzie rozegrały się ważne wydarzenia historyczne.
Tam właśnie w początkach listopada 1918 r. odbyły się spotkania odnośnie
zbrojnego powstania w Poznaniu. Kiedy powstanie wybuchło Arkady Fiedler brał w
nim czynny udział, był także jednym z czołowych działaczy, Polskiej Organizacji
wojskowej na terenie zaboru pruskiego.[9]
Sytuacja polityczna w Wielkopolsce z wolna wracała do normy.
Arkady Fiedler z rozrzewnieniem wspomina pierwszy wolny maj po odzyskaniu
niepodległości, a zwłaszcza historyczny dzień „3 maja, kiedy to na Ławicy
odbyła się imponująca defilada kilkunastu tysięcy świetnie się prezentujących
żołnierzy wielkopolskich na oczach niemal całej ludności Poznania, pozostanie w
sercach Poznaniaków do końca życia. Znowu tysiące Polaków i Polek nie mogło
powstrzymać się od łez radości i wzruszenia. Oczywiście na Ławicy byli także
moi rodzice, ojciec i matka, by cieszyć się defilującym synem.”[10]
Te piękne przeżycia zostały wkrótce zmącone. Piątego maja
1919 r. nastąpiło najboleśniejsze dla Arkadego wydarzenie, zmarł jego ojciec.
Odszedł nagle i miał tylko pięćdziesiąt lat. Arkady stracił największego
przyjaciela. W swoich późniejszych wspomnieniach pisze: „poczułem się strącony
w potworną przepaść; komórki mózgowe nagłego bólu przestały pracować i
katastrofa wydała się niemożliwa, nie do przyjęcia. Ale okropny fakt pozostał
faktem.”[11]
Ojciec został pochowany na cmentarzu na Dębcu, oprócz rodziny żegnało go wielu
bliskich przyjaciół i znajomych. Był nie tylko niezwykłym człowiekiem, ale
także niezwykłym ojcem. Niewielu rodziców może doczekać się od swoich dzieci
takich słów wypowiadanych z głębi serca. „Mnie ukochał najszczytniejszą miłością,
jaką ojciec może darzyć swego syna: uważał mnie za swego kolegę, wiernego
druha, sprzymierzeńca w życiu i powiernika.”[12] Po wielu latach, kiedy
dojrzały Arkady retrospekcyjnie popatrzy na śmierć swojego ojca stwierdzi: „Chyba
nie zostawił mnie samego. Zawsze pozostał przy mnie. Był ze mną nad Amazonką i
Ucayali, był w Kanadzie, na Madagaskarze, w Gwinei, w Gujanie. Nauczył mnie
kochać świat, ludzi, zwierzęta, drzewa, rzeki.”[13]
[1]
G. Cius, Podróż rodzinna, „Dziennik Zachodni”, nr 50, 10-12, s.8
[2]
A. Fiedler, Mój ojciec…, s. 146
[3]
Ibidem, s. 149
[4]
Ibidem, s.150
[5]
Literatura polska. Przewodnik encyklopedyczny, red. J. Krzyżanowski, Cz.
Hernas, t. II Warszawa 1985, s. 678
[6]
J. Ratajczak, Gdy Warta…, s. 129
[7]
Literatura polska…,, s. 679
[8]
J. Ratajczak, Gdy Warta…, s. 130
[9]
B. Tylicka, Arkady Fiedler, WSiP, Warszawa 1989, s. 51
[10]
A. Fiedler, Mój ojciec…, s. 195
[11]
Ibidem, s. 196
:))
OdpowiedzUsuńCiekawa historia. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPięknie się czyta o tak wielkiej miłości w rodzinie. Wydaje się, że dzięki ojcu, jego wsparciu, był takim a nie innym człowiekiem
OdpowiedzUsuńTo co wynosimy z rodziny, to nasze korzenie na całe życie, pozytywne wzorce zawsze procentują...
UsuńDokładnie tak :) Pozdrowionka :***
UsuńPiękna więź...
OdpowiedzUsuńI'd like to find out more? I'd care to find out
OdpowiedzUsuńsome additional information.
Visit my web page :: bet angel free