Brama wejściowa do Muzeum w Puszczykowie
I.
Arkadego Fiedlera życie i młodość
2. Szkoła
Prawdziwe obowiązki dla Arkadego zaczęły się w wieki 6 lat.
Wtedy to już rodzina Fiedlerów mieszkała w dużym dziesięciopokojowym mieszkaniu
przy ulicy Berlińskiej na trzecim piętrze. Sześć pokoi przeznaczonych było na
zakład, natomiast jedna wynajmowali dwóm młodym Anglikom, uczącym języka
angielskiego w pobliskiej szkole Berlitza.
Nadszedł przełomowy okres pójścia do szkoły. W zaborze pruskim
oczywista była szkoła niemiecka. Rodzice zapisali go do Bürgerscule, Szkoły
Obywatelskiej, która była nieco wyższym stopniem szkoły podstawowej. Zaczęły
się pierwsze porażki i przykre doświadczenia. Arkady bardzo słabo władał
językiem niemieckim, natomiast nauczyciel był bardzo gorliwym Niemcem a
fatalnym pedagogiem. Złośliwości ze strony nauczycieli tylko wzmocniły małego
chłopca, który wręcz z opętańczym zapałem zaczął uczyć się niemieckiego. Po
latach Arkady napisze: „Odtąd uświadomiłem sobie, że w niemieckiej szkole
otoczony byłem wrogością, a w domu przyjaźnią. Codziennie wracałem teraz do
domu jak do przystani szczęścia.”[1] Małemu Arkademu nauka
języka niemieckiego szła coraz lepiej, nie miał też innych problemów w nauce, a
przodował szczególnie w kaligrafii.
Po trzech latach nauki w Szkole Obywatelskiej, już jako
dziewięciolatek został gimnazjalistą bowiem
wstąpił do klasy sexty, Wyższej
Szkoły Realnej im. Bergera. Nazywał tę szkołę „najmniej przydatną”, ze względu
na niektóre przedmioty, które go wcale nie interesowały, zwłaszcza fizyka i
chemia. Nie odpowiadali mu także koledzy, „byli to przeważnie synowie pruskich
urzędników państwowych, element polakożerczy.”[2] Najmilszym podręcznikiem
ze wszystkich okazał się dla chłopca szkolny atlas świata, gdzie „tyle istniało
kuszących kontynentów i krain i rzek i mórz (…). Jakże życie było bogate, a
świat wspaniały, że gdzieś tam daleko płynęła Missisipi, że tłoczyła się
puszcza w Kongo, a Himalaje i Kordyliery sięgały nieba.”[3]
Obowiązki szkolne były przeplatane wspaniałymi, pełnymi
przygód wyprawami do Puszczykowa, gdzie chłopiec przy pomocy ojca zdobywał
klucze do szczęścia. Nie obyło się też bez dziecięcych przyjaźni i przygód z
kolegami, a że Arkady nie był „święty”, więc płatał przeróżne głupie figle i psoty.
Z trzeciego piętra na nitce spuszczał skrawek papieru i machał nim przechodniom
po twarzy. Do ulubionych wyczynów sprawnościowych należały wyścigi z pędzącym
tramwajem… Jako siedmiolatek wrzucał w okna niemieckich urzędników śrut, a także prowadził „dziecięce wojny” na
Błoniach Wildeckich.
W wieku jedenastu lat podejmuje Arkady pierwszą próbę
pisarską. W wielkiej tajemnicy przed rodzicami opisał swoją przygodę, kiedy to
wraz z kolegą Felkiem przez kilka godzin wyławiali ogromnego węgorza z kałuży.
Po przepisaniu i drobnych korektach pokazał swoje „dzieło” rodzicom budząc
zrozumiałe zaskoczenie oraz wzruszenie. Ojciec nie szczędził mu pochwał, cennych
rad i wskazówek oraz słów konstruktywnej krytyki.
Arkady twierdził, że w okresie nastu lat najlepszym
nauczycielem języka polskiego był dla niego Henryk Sienkiewicz i jego
twórczość, którą wręcz pochłaniał. Uwielbiał również przygodową twórczość
Karola Maya czy Fryderyka Gerstäckera.
Arkady był bystrym chłopcem i nauka nie sprawiała mu
problemów. Bardzo lubił języki obce, francuski a zwłaszcza angielski, natomiast
do niemieckiego nigdy nie zapałał miłością. „Między niemiecka szkołą a nami,
polskimi uczniami, rozgrywał się nieustanny dramat, toczył się uporczywy bój o
polską duszę.”[4]
W domu gdzie gościł duch polskości poznawał Reja, Kochanowskiego, Frycza
Modrzewskiego, Mickiewicza… Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że choć
szkoła była niemiecka to „trzeba było się uczyć, bo bez tego (…) nie
wyszlibyśmy na bojowych ludzi i pozostali ludzkim ugorem. W tej nieprzejednanej walce
czepialiśmy się wszelkich środków obronnych: orężem była nie tylko miłość
rodziców, nie tylko język i literatura i Bolesław Chrobry i Jagiełło i
Kościuszko i „Litwo, Ojczyzno moja…”, Bronią
byli także chłopi Rogalinka i brzegi Warty i tysiącletnie dęby nad rzeką i
rozległe, soczyste, kwieciste łąki.”[5]
Drukarnia ojca rozrastała się i była znana w całej Wielkopolsce, również wśród władz
pruskich. Z tego tez powodu spotykały Arkadego w szkole liczne przykrości...
Twierdził, że musiał zawsze więcej wiedzieć od innych uczniów, bo nauczyciele,
zwłaszcza niemieckiego, pytali go często na wyrywki, czyniąc uwagi i
złośliwości.
Latem 1911 r. w wieku szesnastu lat, kiedy był już w
niemieckiej wyższej uczelni realnej, przyszła pierwsza platoniczna miłość.
Arkady tak się zadurzył, że ani myślał o nauce, czego skutkiem był brak do
wyższej prymy. Było to dużym ciosem dla
rodziców, a w nim wzbudziło ogromne poczucie winy. Zabrał się więc do nauki i w 1914 r. jako jedyny Polak z całej klasy
zdał maturę.
Zyczeniem ojca było, żeby syn uzyskał doktorat filozofii z
działu historii literatury i przystąpił
do jego wydawnictwa jako redaktor. Rodzina postanowiła, że dalsze
wykształcenie będzie zdobywał na uczelni polskiej. Wobec czego Arkady na dalszą
edukację pojechał do Krakowa na Uniwersytet Jagielloński. Uczęszczał na wykłady
Michała Sobeskiego, Ignacego Chrzanowskiego, Stanisława Windakiewicza.
Przyjaźnił się z malarzami, do których należeli: Hrynkowski, Krzyżanowski,
Pronaszko. Arkadego urzekało to, że byli zabawni i beztroscy, a on czuł się pośród
nich „jak na Olimpie”. Często też waletowali w jego obszernym pokoju na
Łobzowskiej, podkradali mu serdelki, wypijali kawę, nosili nawet jego koszule,
a czasem zajmowali łóżko, jednak zawsze tryskali niewyczerpanym humorem. Młodzi
chłopcy przesiadując u Michalika snuli plany dalszej edukacji w cudownym,
kuszącym mieście nad Sekwaną – w Paryżu. Te młodzieńcze marzenia i plany
przerwała I wojna światowa. Arkady miał wtedy dziewiętnaście lat.
[1]
Podróż w dalekie lata…, s. 165
[2]Ibidem,
s. 105
[3]
A. Fiedler, Mój ojciec..., Iskry, Warszawa 1973, s.38
[4]
Ibidem, s.64
[5]
Ibidem, s.68
Dom - Muzeum Arkadego Fiedlera w Puszczykowie
ten dom naprawdę jest piekny :)
OdpowiedzUsuńStare domy to historia, mają duszę...
UsuńDom wspaniały. W moim domu rodzinnym były książki Arkadego Fiedlera. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCzytałaam sporo książek . W dzieciństwie oczywiście, wręcz je pochłaniałam.
OdpowiedzUsuńA dom przepiękny, z duszą :)