Le Petit Marseillais Masło
Shea i Akacja, pielęgnujący krem do mycia - z pewnością zachęca już sama nazwa.
Któż nie lubi masła Shea!
Żel ma przyjemny, delikatny
zapach. Rzeczywiście ma kremową konsystencję i trzeba przyznać, że dobrze się
pieni oraz spłukuje. Na krótko pozostaje zapach na skórze, która jednak domaga
się dalszego nawilżenia.
Czegóż można więcej
oczekiwać po drogeryjnych żelach czy balsamach myjących? To wszystko i tu
myślę, że myjące mleczko spełnia swoją funkcję. Przecież to tylko żel pod
prysznic. Można kupić, wypróbować ale żeby się zakochać na bardzo długo? U mnie
to nie działa. Tu jeszcze muszę przyznać, że najbardziej przeszkadza mi
zastosowanie chemicznego składnika SLS, ale o tym piszę niżej.
Czy polecić? To kwestia
preferencji. Przyjemny zapach, dobre właściwości myjące i może ta piękna nazwa producenta bardziej urzeka
niż nazwy innych firm. Można dodatkowo pomyśleć o bajecznej Prowansji, kiedyś
magicznej Francji i ponadczasowym Małym Księciu. Wybór należy do ciebie.
Podsumowanie kampanii Le
Petit Marseillais
Mój blog istnieje już kilka
lat i ma dość sporo wyświetleń i czytelników. Muszę przyznać, że otrzymuję
wiele propozycji testowania różnych produktów, jednak w związku z absorbującą
pracą zawodową nie mam na to czasu. Poza tym nie chcę być najzwyczajniej w
świecie testerką „byle wszystkiego”. Owszem zdarzyło mi się kilka razy, ale to
bardziej z ciekawości dotyczącej oczekiwań producenta i przebiegu samej kampanii itp.
Zdarza mi się również, że
czasem daję się skusić na kampanie dużych firm kosmetycznych. Tak też było z
kampanią LPM. W moim wieku kilka darmowych kosmetyków nie robi wrażenia i
najczęściej dzielę się nimi ze swoimi bliskimi. Jako bacznego obserwatora
społecznego bardziej interesuje mnie przebieg kampanii, zachowania konsumenckie i wszystko co wiąże się z szeroko pojętą reklamą i konsumeryzmem.
Zauważyłam, że duże firmy kosmetyczne
przeprowadzając taką akcję starają się bardzo dopieścić swoje ambasadorki.
Muszę przyznać, że „paczka”, którą otrzymałam była naprawdę elegancka i
zrobiona z dużym smakiem i wyczuciem. Przemyśla w szczegółach, nawet w takich
detalach jak papier, pismo przewodnie czy też sam przewodnik. Użyty papier
dokładnie wpisuje się w klimat Prowansji i oferowanych kosmetyków. Za to duży
plus dla organizatorów.
Myślę, że nie byłam jedyną
zdziwioną ambasadorką, jeśli chodzi o zasady punktacji. Bardzo niejasne i tak
nie wiadomo w niektórych momentach o co chodzi – zwłaszcza przy publikacji
linków. Wystarczyło zastosować odpowiednią kwerendę i linki najzwyczajniej w
świecie nie powinny naliczać punktów. Raz jest ich wiecej raz mniej i nie do końca wiadomo jakie linki publikować.
Informacja dotycząca
publikacji recenzji to dla mnie kompletna porażka, bowiem „zmuszanie” aby
rejestrować się na portale, na których nie zawsze było się użytkownikiem to dla
mnie wielka pomyłka a nawet nadużycie ze strony organizatorów. Jest oczywiście
wyjście - zawsze można zrezygnować. Nikt nikogo do niczego nie zmusza :)
Dla mnie kampania
telewizyjna i w innych mediach była
bardzo wyważona i zrobiona prawie perfekcyjnie. Tu też plus dla organizatorów.
Jeśli chodzi o kosmetyki…
Mogę kolokwialnie stwierdzić
– szału nie ma. Poza tym to tylko żele pod prysznic więc nie demonizujmy, że
nawilżą na cały dzień i pozostawią skórę jedwabiście miękką, aksamitną i
pachnącą. Dobrze myją, dobrze się pienią, ładnie pachną i już.
Jeśli chodzi o skład to mi
osobiście najbardziej przeszkadza tzw. SLS czyli Sodium
Laureth Sulfate. Oczywiście wiem, że znajduje się większości środków
myjących ale…
No właśnie! Skoro była szumna kampania o naturalności,
smakach Prowansji, to ten popularny dodatek bardzo się kłóci z całością.
Zwłaszcza, że jest to składnik, który ma niekorzystny wpływ na skórę. Plusem
jest, że doskonale czyści i usuwa bród ale usuwa również lipidy (tłuszcze) -
niezbędne do prawidłowego funkcjonowania naszej skóry co w efekcie może
zmieniać Ph skóry. Tu jednak muszę dodać, że nie należy robić paniki bowiem po
zastosowaniu mleczka czy balsamu wszystko wraca do normy.
W pierwszym poście napisałam: kobiety 50 + nie zadowolisz byle czym.
Mam swoje preferencje i ulubione kosmetyki. Z pewnością sięgnę jeszcze kiedyś
po jakiś żel LPM ale nie stanie się on miłością mojego życia.
Udział w kampanii to był mój wybór i kolejne
doświadczenie, które potraktowałam
jako malutkie doświadczenie „z życia blogowania” i nie oczekuję niczego więcej.
To także możliwość obserwowania wielu zachowań oraz profesjonalnej kampanii.
Nie żałuję i z pewnością jeszcze kiedyś się skuszę na podobne przedsięwzięcia.
Tym bardziej, że uczestnicząc w takich kampaniach mam do nich wielki dystans i
oko „socjologicznego obserwatora”.
Dziękuję Le
Petit Marseillais
Niebo <3
OdpowiedzUsuńDziękuję za szczerą recenzje i zostane przy moim mydełku.aleppo☺ stosuje i wiem.jak działa i czego więcej. Nieraz daje się skusić oglądając różne kosmetyki w sklepach,ale potem.okazuje się,że te stare były najlepsze. Jak kiedyś zmieniłam podkład na twarz to takie uczulenie dostałam...że teraz wiernie trzymam się starego podkładu☺pozdrawiam serdecznie htto://gray50plus50dresses.blogspot.com
OdpowiedzUsuńJa tam lubie te żele choć ambasadorka nie jestem 😀
OdpowiedzUsuńDziękuję za szczerą recenzję. O kosmetyku słyszałam ale go nie próbowałam.
OdpowiedzUsuńPięknie wyglądasz!
OdpowiedzUsuńMoc uścisków
Z LPM miałam tylko balsam, natomiast żeli nie miałam i nie ukrywam że mnie kuszą, choć teraz mam zapas produktów do mycia :)
OdpowiedzUsuńTen z akacją i masłem shea najbardziej mi odpowiada. Malina i piwonia całkowicie na nie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam...
Bardzo dobra recenzja. Nie narzucasz niczego. Wolny wybór. Lubię kosmetyki myjące z masłem shea. Pięknie pachną. Tej firmy akurat nie znam.
OdpowiedzUsuńPięknie wyglądasz Avo. Pozdrawiam Cię serdecznie :)
Najbardziej mnie zachwycił ten motylek. Jeszcze nigdy nie używałam żadnych produktów LPM - zatrzymuję się przy nich co jakiś czas w drogerii, ale jakoś jeszcze nie trafiły do mojego koszyczka.
OdpowiedzUsuńja jeszcze nigdy się nie przełamałam, żeby sprobowac. Miałam wrazenie, że jakieś przereklamowane są i obawialam się, że zapach nie utrzyma się na skórze. Lubię za to żele z isany, bo zapach zostaje na mojej skórze, a mi przyjemniej się zasypia przy takiej aromaterapii ;d
OdpowiedzUsuńNigdy nie kupowałam tych kosmetyków, ładnie wyglądają, ale skład nie za bardzo mi odpowiada.
OdpowiedzUsuńNie miałam, nie znam, ale bardzo podoba mi się Twoja recenzja i cały wpis.
OdpowiedzUsuńMożna kupić, zużyć, a potem kupić coś innego. W końcu to tylko żel pod prysznic, jak piszesz.
A tak na marginesie, to kosmetyki z masłem shea lubię. Pozdrawiam:)