wtorek, 17 maja 2016

Jestem fleksitarianką - czyli drugi dzień z Miam-Ô-Fruit - I'm Flexitarian






Nie od dzisiaj lecz już od dłuższego czasu jestem fleksitarianką. U mnie to nie jest sprawa mody ale organizmu. Jeśli dobrze wsłuchasz się w rytm swojego organizmu to on ci sam podpowie co jest dla ciebie dobre, tak przynajmniej jest u mnie. Muszę dodać, że za mięsem nigdy nie przepadałam i nigdy go nie jadłam w dużych ilościach. Krwisty befsztyk do dziś wywołuje u mnie ciarki i w życiu bym go nie tknęła. 

Zauważyłam, że wraz z wiekiem mój organizm ma coraz mniejszą ochotę na mięso. Jak gotuję obiady mięsne. to najczęściej z niego rezygnuję i zostaję przy samych warzywach. Zdarza mi się jednak sięgnąć po mięso, zwłaszcza białe i ryby. Czasem na przyjęciach są takie przysmaki, że z chęcią degustuję nowe potrawy. Tak więc mogę o sobie powiedzieć, że jestem fleksitarianką.


Fleksitarianka - co to takiego?

Ten neologizm powstał z połączenia dwóch słów: "flexible" czyli giętki, elastyczny i słowa "wegetarianizm". Oznacza osobę, która ogranicza mięso i spożywa go okazjonalnie lub nie częściej niż raz w tygodniu. W domu raczej stosuje dietę wegetariańską,  a mięso spożywa poza domem, np. na przyjęciach, spotkaniach rodzinnych. 

Fleksitarianie to osoby, które zdrowo się odżywiają, skłaniają się ku diecie wegetariańskiej ale całkowicie mięsa z odżywiania nie eliminują.


Takie podejście wydaję się rozsądne dla osób starszych, seniorów, których organizm w ograniczonej ilości potrzebuje białka zwierzęcego i tłuszczy zwierzęcych. Warto więc eliminować to co nam szkodzi, a zastępować dobrymi dla zdrowia składnikami.

Zwróćcie uwagę, że w prezentowanej diecie u mnie prawie wcale nie ma mięsa. Jeśli jednak do talerza warzyw potrzebujecie mięsa, bo taki jest rytm waszego organizmu, to najzwyczajniej w świecie należy go dodać. Najlepiej ugotowane na parze, białe lub kawałek ryby.

Zapraszam na drugi dzień zdrowej diety, a właściwie zdrowego odżywiania z prośbą o wasze propozycje i zamienniki.

Tu chcę dodać, że Miam-Ô-Fruit nie musi być jedzony na pierwsze śniadanie tylko tak jak wam pasuje. W tej diecie to właśnie on gra pierwsze skrzypce + ziarna chia, babki płesznik i błonnika witalnego.


Zapraszam


Śniadanie:
- ciepła (nie wrząca) woda z cytryną i imbirem (wywar) + Miam-Ô-Fruit (tym raze z gruszką, borówkami i kiwi)





II śniadanie:
Łyżka nasion Chia + łyżka babki płesznik, dodaj gorącą wodę  a następnie mleko roślinne lub bez laktozy + kilka pestek dyni lub parę migdałów





Obiad:
- Szparagi na cieście francuskim (blanszuj szparagi 1 min. osusz, kawałek ciasta francuskiego posmaruj przecierem pomidorowym, posyp bazylią i pieprzem, połóż cienkie kawałki tofu i ponownie posmaruj przecierem pomidorowym, ułóż szparagi i bardzo delikatnie je posmaruj oliwą, zawiń delikatnie brzegi ciasta i włóż wszystko na 15 min. do nagrzanego do 190 stopni piekarnika.




Z twardych części szparagowych (dodając inne warzywa) robię zupę







Widzicie jaka to dieta, można jeść wszystko i ciasto francuskie, ale ważna jest ilość - czyli prporcje


Kolacja:

Proponuję monodietę: jabłka pieczone




Nie zapominajcie o wodzie i herbatkach ziołowych z cytryną.




Ja dzisiaj ćwiczę na moim przyrządzie "nordic walking" i robię 100 brzuszków, polecam również skakankę, a dla młodzieży Ewę Chodakowską:




Może też jesteście fleksitariankami? A może zostaniecie?

19 komentarzy:

  1. Nie jem miesa od prawie półtora roku. Nie nazywam siebie wegetarianką ani tym podobnymi, pochodnymi. Przez pierwsze pół roku jadłam jeszcze drób ale też odstawiłam. Nie zrobiłam, tego z powodu jakiś przekonań, czy zasad. Po prostu mięso i jego pochodne nie smakowały mi zupełnie. Teraz przeszkadza mi nawet zapach gotowanego czy smażonego mięsa. Mąż gotuje sobie sam, bo to dla mnie męczarnia. Jem za to sporo ryb; głównie dorsza i śledzie. Nie brakuje mi mięsa w ogóle. Chodziło mi po głowie, że organizm nie tolerował miesa, to "kazał" mi wyeliminować ale z drugiej strony odczuwam ogromną ochotę na czekoladę, permanentnie, I co? I też mam słuchać swojego organizmu ? Bardzo ciekawa jestem Twojej opinii :)
    Musze spróbować Twoich propozycji :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Soniu, skoro czułaś ogromną chęć na czekoladę (w dużych ilościach) to musiałabyś prześledzić swój jadłospis i styl życia, a zwłaszcza związany z nim stres. Organizm się broni i nie sądzę, że czekolada go uratuje ale z pewnością zbilansowana dieta i aktywność fizyczna.

      Usuń
    2. zazdroszcze ze mąż sam sobie gotuje...ja mam miesozerce i kończy się na tym ze na każdy dzień mam dwa obiady, a jest na tylko dwojka. Sama , tak jak Ty, mięsa po prostu nie lubię, ale drób od święta wpadnie . Fajnie nie robić z niczego ideologii dlatego też nie nazywam się ani wegetarianka ani fleksitarianka...śmiesznie to brzmi :)

      Usuń
    3. I tak trzymaj! Tak się składa, że to ja gotuję i to nie tylko dla męża. U mnie kuchnia jest zawsze pełna chętnych do degustacji. To nie żaden problem dodać do obiadu kawałek dobrego mięsa dla "mięsożernych". Dla mnie nie stanowi to żadnego problemu. Jak widzisz przy jednym daniu można łączyć wiele kuchni i upodobań, pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Pieczone jabłka, smak z dzieciństwa :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapisałam sobie w zakładce, bo fajne i zdrowe przepisy. Pozdrawiam serdecznie.
    http://balakier-style.pl/

    OdpowiedzUsuń
  4. osttnio jestem na diecie z której wyeliminowałam produkty pszenne i cukier ;)
    PorcelainDesire

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja jestem nutritarianką :-)
    A przynajmniej coraz bardziej nią się staję i w tym kierunku zmierzam..
    Też mięso bardzo rzadko i naprawdę okazjonalnie.
    Znasz blog www.akademiawitalnosci.pl ?
    To dzięki niemu wiele zmieniłam w swoim odżywianiu.
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  6. A ja jestem chya po prostu fleksi:-) wszystko ale z umiarem:-) Jabłka pieczone wyglądaja obłednie i przypominają mi snak z dzieciństwa hmmm pycha:-) Ściskam

    OdpowiedzUsuń
  7. ja też ostatnio staram się jeść zdrowiej :) mniam jedzonko!

    OdpowiedzUsuń
  8. Niestety, gdy sie pracuje, wychodzi z domu o 5 i wraca o 19, a w pracy jest możliwość jedynie zagrzać wodę, gdy sie w drodze spędza 4 godzinny dziennie i ciepły obiad je raz w tygodniu, to dopiero trzeba być flexible by przeżyć..... Na skakance chętnie poćwiczyłabym, ale kamienie w nerkach utrudniają wszelkie ruchliwe gimnastyki :( Niemniej jednak podziwiam osoby, które potrafią tyle myśleć o sobie i tym, co jedzą. To takie moje refleksje.... Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najważniejsze to znaleźć w życiu pasję i robić to co się lubi. Moją dewizą zawsze było: jak się w pracy nie rozwijam to muszę się ewakuować.
      Tak się składa w moim życiu, że akurat o sobie myślę zawsze bardzo mało i na końcu ale lubię się dzielić tym co wiem i inspirować innych oraz dbać o zdrowie bliskich. Zdrowa rodzina to zdrowsze społeczeństwo i mniejsze obciążenie finansów publicznych. Tak to postrzegam. Życzę ci optymizmu życiowego i zadowolenia z życia.

      Usuń
  9. Nie słyszałam o czymś takim, jak fleksitarianizmie, ale wychodzi na to, że ja też go preferuję ;) Po prostu nie lubię mięsa i zjadam je dość rzadko :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Chyba jestem trochę flexi :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Jeśli mamy potrzebę wpisania swojego stylu bycia w konkretną ideologię to tak zróbmy. Najważniejsze to odżywiać się zdrowo :)!

    https://100club.pl/

    OdpowiedzUsuń
  12. ja także słucham własnego organizmu, bo o to właśnie chodzi :)

    OdpowiedzUsuń
  13. A ja jestem zdecydowanym miesozercsa
    Mogę jeść wszystko ale krwisty stek wołowy rządzi ;)
    Bez mięsa robie sie.... Drażliwa i niecierpliwa
    To tez forma wsłuchania sie w siebie ;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz i odwiedziny. Możesz również zapraszać mnie na swojego bloga (nie uważam, że jest to coś niestosownego). :)
Zapraszam Cię również do witryny obserwatorów. To jest w końcu blog więc bloguj lecz się nie blokuj :)